1. Debiutant


    Data: 18.10.2019, Kategorie: szefowa, BDSM uwodzenie, emigracja, Autor: GreatLover

    ... poczułem zapach portu. Spodziewałem się zobaczyć obrazy jak z filmów, które oglądałem w Polsce a tymczasem przywitał mnie widok zaniedbanych doków, kutrów i statków towarowych. Ten, którym przypłynąłem prezentował się nie najgorzej, ale daleko było mu do Titanica. Grunt, że spełnił swoje zadanie i przywiózł mnie i resztę brygady na miejsce. "Banda" - tak chłopaki zdążyli się nazwać podczas trwającego rejsu, co moim zdaniem nie było najlepszym pomysłem – uważałem, że i tak mamy wystarczająco przejebane płynąc do pracy w Ameryce, jako "banda" Polaków, Rusków, Chorwatów, Bułgarów i wielu innych nacji. Rejs był koszmarem nie tylko ze względu na warunki, ale przede wszystkim na panującą barierę językową - zdziwiłem się, że robotnicy płynący do USA zapomnieli o takiej drobnej kwestii jak język angielski, ale widziałem, jak z zapałem uczyli się nowych słów. Wysoko ustawili priorytety podstawowych zwrotów i przez te kilka dni nasłuchałem się różnych "Suck my dick" "fuck" czy "nigger" wypowiadanych, co rusz nowym akcentem.
    
    W porcie powitał nas nasz nowy szef – Pan Smith, chociaż "powitał" to za duże słowo – obrzucił nas krótkim spojrzeniem, gdy schodziliśmy na ląd, stojąc przy busie, którym miał zamiar nas zabrać. Nie podszedł do nas, gdy zbiliśmy się w ciasną grupę czekającą na dalsze rozkazy i cierpliwie poczekał na człowieka, który zszedł po nas na ląd i podszedł do niego z dokumentami do podpisania, przymocowanymi do sfatygowanej podkładki. Brudnym paluchem pokazywał ...
    ... miejsca, w których Smith składał zamaszysty podpis a po wszystkim obrzucił go spojrzeniem mówiącym "teraz to twój problem, stary" i odszedł od niego bez pożegnania.
    
    Przechodząc koło mnie bosman zawadził o mnie ramieniem, co wywołało gniewne pomruki u moich współtowarzyszy. Nie reagując zaczepkę spokojnie poprawiłem żeglarski worek, który zsunął mi się z ramienia. Dobrze wiedziałem, jakie podejście mają tutaj do robotników z Europy i nie zamierzałem stwarzać problemów, tym bardziej, że był to mój pierwszy dzień. Uśmiechnąłem się krótko do Pana Smitha dając mu znak, że nie będę sprawiał żadnych kłopotów. Najwyraźniej nie zrozumiał, bo nie odwzajemnił uśmiechu – zgiął dokumenty parę razy i wsadził je w tylną kieszeń dżinsów gwiżdżąc na nas przeciągle. Wtedy ruszyliśmy jak stado w kierunku sfatygowanego autobusu.
    
    - Nieźle się zaczyna, nie? – usłyszałem Adama, który pojawił się u mojego boku.
    
    - Nie inaczej – rzuciłem cicho, pakując się do środka z innymi chłopakami.
    
    Nie inaczej.
    
    Podróż nie była specjalnie fascynująca – jechaliśmy przez dzielnicę przemysłową, wypełnioną halami magazynowymi, opuszczonymi kręgielniami i kilkoma obdrapanymi barami, nieczynnymi o tej porze. Ludzie, których mijaliśmy na ulicy nie prezentowali się zbyt dobrze – ciężko było odgadnąć, który z nich był bezdomnym, a który nie, niemniej wszyscy obrzucali nasz autobus tym samym spojrzeniem – chyba dobrze wiedzieli, skąd przybyliśmy i dokąd jedziemy.
    
    ***
    
    - Witam was, chłopaki, na terenie budowy ...
«1234...15»