1. Wybory. Kampania Marty


    Data: 01.01.2024, Kategorie: Brutalny sex polityka, nauczycielka, wójt, pończochy, Autor: historyczka

    ... zawstydziło, upokorzyło, że nie kończąc wygładzać kiecki, szybko wybiegłam z ośrodka.
    
    Żeby wystartować na wójta, trzeba mieć zarejestrowanych kandydatów na radnych w ponad połowie okręgów. Z wielkim trudem, ale udało się tę listę sklecić. Tymczasem, dzień przed terminem rejestracji, jeden wyłamał się. Stolarz Marian Piła został najprawdopodobniej przekupiony przez wójta i zrezygnował. To eliminowało mnie z wyborów. Musiałam za wszelką cenę odwieść pana Mariana od decyzji. Byłam gotowa wręcz błagać go na kolanach.
    
    – Panie Marianie, nie zdaje pan sobie sprawy jakie to dla mnie ważne.
    
    Stolarz świdrował mnie chytrymi oczkami, jakby zwietrzył dobry interes.
    
    – Jest pani gotowa na wszystko? Taka piękna i elegancka kobieta… Pewnie niejeden chciałby panią mieć…
    
    A więc jasne do czego pije! Chce, żebym mu dała! Ja, damulka w eleganckiej, dopasowanej garsonce i nowiuśkich, błyszczących szpilkach, miałabym mu ulec w tej obskurnej, brudnej i zagraconej stolarni?! Ależ tak! Ulegnę! Przecież nie mam wyjścia… Kurcze, tylko dlaczego mnie to tak podnieca?
    
    – Wie pani jak się robi małe deseczki?
    
    – Jak?
    
    – Tak samo jak małe dziewczynki.
    
    – Jak to?
    
    – Rżnie się duże! Ha ha ha!
    
    Udałam, że się śmieję z tego marnego dowcipu. Wkrótce sama leżałam niczym deska gotowa do przerżnięcia. Lekko tylko ogarnął krajzegę, ale i tak pod plecami czułam wióry. Moja spódnica została zadarta wysoko do góry, a nogi, w nowiuśkich beżowych pończochach, rozłożone szeroko.
    
    – Zaraz ...
    ... zobaczysz elegancka paniusiu, jak elegancko rżnie Piła!
    
    – Tylko niech pan nie myśli o robieniu małych deseczek – zażartowałam nieporadnie.
    
    Rzeczywiście poczułam się rżnięta równo jak deska. Miarowy, rytmiczny ruch stolarza wydobywał ze mnie równie rytmiczne jęki. Bałam się tylko, że zajrzy do stolarni jakiś czeladnik albo klient.
    
    W myślach odmieniałam na różne sposoby jedno słowo: rżnięta, przerżnięta, zerżnięta, wyrżnięta, niedorżnięta, wreszcie dorżnięta. Rżnięcie, rżniątko, solidne rżnięcie… Tak, to zdecydowanie było solidne rżnięcie. Sposób w jaki poruszał się we mnie, przywodził na myśl pracę piły. Marianowej piły. Działał tak energicznie, że przesunął mnie w kierunku ostrza piły tarczowej. Doszedł dodatkowy strach – mogę zostać przerżnięta przez dwie piły!
    
    – Niech pan uważa, panie Marianie!
    
    Ale chyba opacznie zrozumiał moją prośbę, bo sapnął tylko.
    
    – Nie bój nic paniusiu, spuszczę ci się na cycki.
    
    Obietnicy dotrzymał, ale wstydziłam się ogromnie, wracając ze stolarni w okrutnie pochlapanej garsonce, za to fachowo przerżnięta i z kompletną listą kandydatów na radnych.
    
    W ostatniej chwili pojawiła się kolejna przeszkoda. Start w wyborach na wójta ogłosił Tadzio Skiba, rolnik. Trochę taki wsiowy mądrala, stary kawaler, ale miałby pewne poparcie i odbierałby mi głosy. Trzeba było go absolutnie odwieść od kandydowania. Już zapadał zmrok, kiedy brodziłam w eleganckich szpilkach przez cholerne błoto obskurnego podwórka, żeby zastać Tadeusza w oborze, karmiącego ...
«12...456...9»