Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... incydentalnych, wstydliwych najwyraźniej dla nas obojga spojrzeń, do głowy by mi nie przyszło, że mógłby myśleć o mnie nie jako tylko o młodszej znajomej. Nie córce przyjaciela, nie dziewczynie z sąsiedztwa, pomagającej jego dziecku – i jemu samemu zresztą też – w trudnych chwilach, tylko o pełnokrwistej, emanującej czysto seksualną atrakcyjnością kobiecie. A w perspektywie nowej żonie dla siebie i matce dla swojej dorastającej już wtedy córki. Tym bardziej ja, chociaż zdawałam sobie sprawę, że takiego kandydata zdecydowana większość kobiet przyjęłaby z otwartymi nie tylko ramionami, nijak nie wyobrażałam sobie Tadeusza jako…
Chłopaka? W jego wieku brzmiało to raczej dziwnie. Partnera? Już lepiej. Kochanka? Bądźmy szczerzy: byłam młodą dziewczyną ze wszystkim tego wadami, zaletami i konsekwencjami, a i Tadeusz nie znalazł przecież córki w kapuście, więc do łóżka poszlibyśmy raczej prędzej, niż później. Męża? Nie chciałam o tym nawet myśleć, ale przecież nie mogłam wykluczyć takiego biegu wydarzeń.
Tylko czy w ogóle byłam gotowa na tak daleko idące deklaracje? Zarówno w tej konkretnej chwili, jak i w jakiejkolwiek przyszłej? Co z moimi marzeniami, które patrząc z perspektywy czasu, nie były może zbyt oryginalne i sprowadzały się do konia na białym rycerzu, wypchanego po brzegi konta i innych podobnie naiwnych pierdół, ale w żadnym razie nie przewidywały stałego związku ze sporo starszym, dzieciatym mężczyzną? W jaki sposób na całą sytuację zareagowałaby moja ...
... rodzina, znająca przecież Tadeusza od lat? I gdzie pomiędzy nami znalazłaby się…
A właśnie, co z Jagodą?
– Przestań! Nic już nie mów! – odparowałam bez namysłu, wciąż nie do końca pojmując, co usłyszałam. Czy raczej powinnam usłyszeć, bo Jagoda nadal nie była w stanie dokończyć wątku.
– Ale to prawda! Pamiętasz dzień oświadczyn? Bo ja bardzo dobrze pamiętam… – przetarła oczy nadgarstkiem – Jeden z najwspanialszych, ale i najsmutniejszych dni w moim życiu.
– Nie rozumiem…
Zatkało mnie. Przecież była wówczas taka radosna, wręcz promieniująca szczęściem, a teraz oświadczyła mi, że… A skoro już o oświadczynach mowa, to domyśliliście się zapewne, że randka musiała być udana. Bo była. Na tyle, że umówiłam się z Tadeuszem na drugą, potem trzecią, aż w końcu stwierdziłam, że nie ma sensu dłużej odstawiać teatrzyku pozorów i zaproponowałam zamianę kawiarni na doskonale znane nam obojgu mieszkanie. Gdzie wizytowałam już nie tylko salon, czy kuchnię, ale w końcu i sypialnię. Nie powiem, żeby pierwsze nasze erotyczne próby były lekkie, łatwe, czy nawet specjalnie przyjemne. Ale z czasem okazało się, że dogadujemy się w łóżku zaskakująco dobrze. Tak dobrze, że powoli, acz nieubłaganie, doszliśmy wspólnie do jedynego sensownego wniosku. Podkreślonego oprawionym w złoto brylancikiem – może niezbyt okazałym, ale zawsze – na moim palcu serdecznym.
– A co tu rozumieć? – kontynuowała, nie dając mi czasu na rozwinięcie myśli. – Przecież to nie była nagła decyzja! Ojciec… Tadeusz ...