Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... sposób, w jaki byśmy sobie wszyscy życzyli. Odrzuciłam jej uczucie kategorycznie, stanowczo i nieodwołalnie, ale co niby miałam uczynić? Nawet jeśli jej afekt w stosunku do mnie był i jest całkowicie szczery, a moja odmowa zraniła ją do żywego. Jeżeli mogłabym w zgodzie z samą sobą określić własną orientację seksualną zdecydowanie bardziej jako bi, niż hetero, o czym zresztą powiedziałam ci na samym początku, żebyś miał absolutną jasność, z kim się wiążesz. I jeśli nic mnie biologicznie nie łączy z Jagodą, bo przecież jestem z nią spowinowacona, ale spokrewniona już nie. Nawet wówczas nie mogłabym oddać się seksualnej podniecie z… A niech tam! Ona zawsze będzie też i moim dzieckiem!
No dobrze, ale pomiędzy twoim odejściem a chwilą, w której Jagoda postanowiła w akompaniamencie iście wagnerowskich fanfar wyskoczyć z szafy, minęło przecież całkiem sporo czasu. Czy miałam więc sposobność, aby ktoś nowy pojawił się nie tylko u mego boku, ale i w sypialni? Owszem, miałam. Przyznaję też, że kandydaci na nowego, jeśli nie od razu męża, to chociaż partnera, starali się być dla mnie dobrzy. Nawet mi się podobali. Tylko co z tego, skoro to ze mną było, i najwyraźniej nadal jest, coś nie tak?
Nie chcę zostać źle zrozumiana, ale byłbyś zadowolony zwłaszcza z jednego z nich, który jako znajomy z pracy od samego początku znał moją sytuację i mimo wszystko samemu zaproponował, żebyśmy pogłębili nasze do tej pory czysto przyjacielsko-zawodowe relacje. Był kawalerem, w praktycznie moim ...
... wieku: wyrozumiałym, sympatycznym, z przyjemnym, ciepłym głosem i zaskakująco zadbanymi jak na mężczyznę, gładkimi dłońmi. I, żeby od razu przejść do szczegółów, okazał się bardzo dobry w łóżku, w którym zresztą wylądowaliśmy niespodziewanie szybko. Nie chcę was porównywać, ani tym bardziej ci przyganiać, ale nie miałeś ani wytrzymałości, ani ciała regularnie chodzącego na siłownię trzydziestolatka. A tym bardziej jego… wiadomego atrybutu męskości, którym mógł się pochwalić. Oj mógł.
Nawet Jagoda, chociaż celowo nie wtajemniczałam jej w szczegóły, musiała widzieć, co się święci i wydawała całkiem dobrze z nim dogadywać. A ja oczywiście musiałam wszystko dokumentnie spierdolić! Musiałam! Robiłam awantury o byle co, wyśmiewałam najmniejsze choćby potknięcia i stawiałam coraz nowsze, trudniejsze do spełnienia i – mówiąc wprost – głupsze żądania. Przy których papkinowy krokodyl zdawał się ledwie igraszką, dostępną od ręki w pierwszym lepszym mięsnym za rogiem. Raz dymałam się jak ostatnie kurwiszcze, zachęcając otwarcie, by ruchał mnie jak podłą szmatę, dziwkę i nawet nie córę, a bękarcicę Koryntu. By chwilę później odmówić bliskości pod jakimkolwiek, nawet najbardziej niedorzecznym pretekstem i tak chamsko, jak tylko umiałam. A że potrafię być chamska, wie doskonale całe moje otoczenie. Aż w końcu powiedziałam, że nie jest tobą i nigdy nie będzie. I żeby wypierdalał z mojego życia. Więc wypierdolił.
Bo chyba właśnie na tym polegał, i nadal polega, mój największy problem. ...