Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... jakbyś nie był sobą, bo nie kojarzyłam, żebyś kiedykolwiek rozmawiał z nią tak otwarcie, żeby zostawiła nas sam na sam na godzinkę. Czy nawet dwie.
Dała nam trzy. Trzy godziny dzikiego, szalonego seksu, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Bezustannego chlapania minetki, obciągania laski, zabaw z wibratorem, wiązania, klepania, miętoszenia i ugniatania. Całowania, ssania i lizania absolutnie każdego fragmentu ciała. Od przodu, tyłu, boku i we wszystkich możliwych niemożliwych konstelacjach, pośród jęków, sapań i pokrzykiwań, aż do momentu, w którym oboje nie mogliśmy już…
No nie. No po prostu, kurwa, no nie! To tak nie działa. Byłeś chory. Nieuleczalnie, śmiertelnie chory. I chociaż robiłeś dobrą minę do złej gry, nie potrafiłeś ukryć swojego tragicznego wręcz stanu. Kiedy w galerii handlowej uparłeś się, że musisz wejść z Jagodą do wszystkich sklepów, chwaląc każdą jej kreację, już w trzeciej przymierzalni zacząłeś desperacko szukać krzesełka. Po powrocie z wczesnoporannej wyprawy do dalekich krain w postaci piekarni za rogiem wyglądałeś, jakbyś przebiegł co najmniej maraton.
A w łóżku… cóż. Dawałeś radę kochać się nie dłużej, niż przez kilka minut, po czym padałeś bez tchu na pościel, powtarzając bez przerwy, że to tylko chwilowe i zaraz odzyskasz siły. Oboje wiedzieliśmy doskonale, że kłamałeś, ale żadne nie potrafiło przyznać prawdy. Ze swojej strony starałam się, jak tylko potrafiłam, dogadzać ci, wybierać jak najmniej męczące pozycje i nie podkręcać ...
... niepotrzebnie tempa, któremu i tak byś nie podołał. Ale w końcu daliśmy sobie spokój. Ty sprawiłeś orgazm mnie, ja tobie, i wyczerpani zalegliśmy na łóżku, tuląc do siebie. Oddając przynoszącej tak potrzebne ukojenie drzemce, w której nasze ciała coraz głębiej zanurzały się w sączącej się leniwie z głośników suicie o blasku szalonego diamentu.
Boże, jak ja cię kochałam. Jak wciąż cię kocham.
I uwierz, wcale nie jest mi łatwo, kiedy zwierzam ci się z tego wszystkiego, obejmując jednocześnie naszą wspólną, wtuloną głęboko w moje objęcia córkę, naprzeciwko twojego własnego nagrobka.
Do końca dnia nie zamieniłam z Jagodą nawet słowa. Milcząco zjadłam kolację, umyłam się i równie cicho poszłam do łóżka, naiwnie pragnąc znaleźć w nim spokój. Ale całą noc przewracałam się tylko z boku na bok, z każdą godziną coraz bardziej wyczerpana, czekając bezowocnie na nadejście upragnionego snu. Chwilami miałam ochotę otworzyć okno i zacząć wyć, by za moment walczyć z przemożną chęcią wparowania do pokoju Jagody, obudzenia jej i zrobienia… Sama nie wiedziałam czego, bo moje plany kończyły się zawsze tylko na tym pierwszym kroku. Jednak w którymś momencie musiałam ulec naporowi zmęczenia, bo kiedy wstałam, Jagody już nie było.
Siedziałam w pustym mieszkaniu, korzystając z wolnego dnia, i starałam się bez większych efektów uspokoić. Ogarniały mnie coraz większe wątpliwości, sprowadzające się do jednego: jak bardzo znałam, lub raczej nie znałam, własną córkę? Co o niej wiedziałam, a czego nie? I ...