1. Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…


    Data: 28.01.2024, Kategorie: Incest kazirodztwo, wulgaryzmy, Lesbijki rodzina, Autor: Agnessa Novvak

    ... oblepiających mnie obrzydliwie od stóp po głowę, wyrzutów sumienia. Nie pozbyła się sinawej opuchlizny pod zaczerwienionymi od łez, zapadniętymi oczami. Nie zdołała przykryć niemożliwego do pomylenia z niczym innym, drażniącego nos, zapachu mokrej cipki.
    
    Zrobiłam sobie dobrze. Oddałam się wielce satysfakcjonującej, zakończonej szczytowaniem masturbacji. Przeżyłam dziki, ryczący orgazm. Strzeliłam palcówkę na dwie ręce i obie dziurki, przyozdobioną takimi odgłosami, że przez chwilę obawiałam się, czy sąsiedzi nie wezwą do mnie karetki. Albo grupy szybkiego reagowania.
    
    Czytając wyznanie córki, w którym ta z pełną premedytacją i nieukrywaną przyjemnością robiła mi minetkę.
    
    Mój Boże, jaka… Kurwa jebana mać, jaka ja jestem ostro popierdolona!
    
    Jagoda miała co prawda rozliczne wady, ale na pewno nie była głupia i od razu zwróciła uwagę nie tylko na mój stan, ale przede wszystkim nadto wyraźne poszlaki, świadczące jednoznacznie o buszowaniu nieznanych sprawców w jej pokoju. Przez chwilę chciałam otwarcie zełgać i zapewnić, przysięgając na dowolną świętość, że tylko jej się wydaje i wszystko jest w najlepszym porządku. I w momencie, w którym już-już wypowiadałam te kłamliwe słowa, usłyszałam oczywiste, podparte odpowiednio uważną obserwacją, w gruncie rzeczy banalne pytanie:
    
    – Płakałaś?
    
    Płakałam wcześniej. Teraz w jednej chwili puściły mi wszelkie hamulce. Poryczałam się histerycznie, wyrzucając z siebie na przemian kolejne potoki łez, w zastraszającym tempie ...
    ... zużywające i tak skromny zapas chusteczek, oraz chaotyczne, ale mimo wszystko układające się w spójną całość, kolejne fragmenty historii ostatnich dni. Nie pomijając najdrobniejszego szczegółu. Włącznie z intensywnie różowym kolorem znalezionego na dnie szuflady wibratora, rozmiarem oczek koronki bielizny, a nawet lekko słodkawym zapachem pastelowofioletowej kartki, na której napisane zostało wyznanie, o którego istnieniu przenigdy i pod absolutnie żadnym pozorem nie powinnam była nawet wiedzieć.
    
    Mieszanka kotłujących się wściekle, uderzających do głowy hormonów, nieokiełznanego żaru pomiędzy nogami, obtartego prawie do krwi nosa i piekących, ledwo widzących oczu okazała się zabójcza. Niemal dosłownie, bo dopiero gwałtowne, obezwładniające kłucie pod lewą piersią, blokujące oddech i skręcające moje ciało w groteskowy precel, zmusiło mnie do opanowania emocji. A mówili lekarze, że… ciszej tam, konowały!
    
    Jagoda nie mówiła nic. Siedziała tylko, podpierając się rękoma pod brodą i wpatrując we mnie ogromnymi, urzekająco pięknymi, piwnymi oczami. Milczała nawet wówczas, gdy nie tylko przyznałam się do lektury jej skrytych zapisków, ale i tego, co zrobiłam w ich trakcie. Nie doczekałam się z jej strony mowy oskarżycielskiej, czy odpłacenia pięknym, czerwonym odciskiem po wściekłej dłoni na policzku, za nadobne. Ani przeciwnie: deklaracji, że wszystko będzie dobrze i od teraz między nami panować będzie idealna, niezmącona niczym harmonia.
    
    W końcu odetchnęła głębiej, spojrzała na ...
«12...181920...23»