Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... wieczoru. I chociaż z oczywistych powodów pominęłam co bardziej erotyczno-drastyczne szczegóły, i tak z każdą minutą mina kierowniczki wyrażała coraz większą dezaprobatę. Albo może politowanie, kto wie?
– No to masz problem, kobieto. I to konkretny – podsumowała moje wywody. – I chyba nie pozostaje ci nic innego, jak porozmawiać z Jagodą. Sto razy, jeśli będzie trzeba. Bo to już naprawdę przestało być zabawne.
– Tyle to i ja wiem! – rzuciłam zrezygnowana, jakby spodziewając się innej odpowiedzi.
– Ale przecież musicie się jakoś dogadywać! Ja rozumiem, że nie jest wam łatwo, od kiedy Tadeusz… Ale to przecież twoja córka! To znaczy jego… to znaczy… przepraszam, nie chciałam cię urazić. Przyznam ci, że nie raz o was myślałam i nadal nie mam pojęcia, jak ty to wszystko znosisz.
Widok szczerze zmieszanej, zawstydzonej szefowej, tłumaczącej się niezręcznie był tak niecodzienny, że postanowiłam nasycić nim oczy najdłużej, jak tylko się dało. Nie dlatego, żebym odczuwała z tego powodu jakąś wredną satysfakcję, ale przynajmniej wiedziałam, że nie tylko ja nie potrafię sobie poradzić z całą tą autentycznie popierdoloną sytuacją.
– Nie masz za co przepraszać. Sama już nie wiem, jak mam ją traktować – westchnęłam ciężko, nieco teatralnie skrywając twarz w dłoniach.
– A co na to wszystko matka Jagody… chciałam powiedzieć żona Tadeusza… chciałam…
– A bo ja wiem? – przyznaję, zaskoczyło mnie poruszenie akurat tego wątku i nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. – Nie ...
... mam z nią kontaktu. Nikt nie ma. Nawet Tadeusz podobno ledwo ją odnalazł, kiedy już wiedział, że… Coś tam uzgodnili, podpisała jakieś papiery i tyle ją widzieli. Zresztą Jagoda jest dorosła i może sama o sobie decydować.
– Chyba że tak. – nie wydawała się przekonana, ale nie pytała o więcej. – Dobra, a teraz serio: jak wygląda dzisiaj twoja praca? – nagle zmieniła temat.
– Co?
– Jajco. Pytam, czy system działa?
– Nie.
– Jest szansa, żeby zaczął?
– Dzwoniłam do informatyków, ale jest problem gdzieś wyżej, chyba na głównych serwerach. Do wieczora raczej nic z tego nie będzie – wzruszyłam ramionami.
– Mamy coś pilnie umówionego na dzisiaj? Dostawy, wydawki, rozliczenia, cokolwiek?
– Nie.
– To idź do domu.
– Ale…
– Ale co? Wypiszę ci przepustkę do końca dniówki, potem jakoś się z tych godzin rozliczymy. A teraz zmykaj, zanim zmienię zdanie. No już, poszła mi stąd! – parsknęła może i nieco wymuszonym, ale mimo wszystko rozładowującym atmosferę śmiechem.
Spodziewałam się, że rozmowa z Jagodą nie będzie łatwa, lekka i przyjemna. Ale sposób, w jaki przywitała mnie, czy raczej nie przywitała, był już nawet nie przykry, a chamski. Z miejsca zareagowała na moje próby załagodzenia całej sytuacji otwartą wrogością, nie szczędząc złośliwych uwag. Aż w końcu, gdy po raz kolejny zwróciłam uwagę, że choćby z grzeczności nie powinna się tak do mnie zwracać, walnęła prosto z mostu:
– Nie masz prawa tak do mnie mówić! – wrzeszczała, biegając po pokoju, jakby ...