Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... nałykała się nie tych proszków, co trzeba. – Nie masz kurwa prawa! Jak śmiesz po tym wszystkim mnie pouczać?! Ty nie… nie możesz, bo… Nie jesteś moją matką!
– Nie, nie jestem.
Momentalnie zaniemówiła, stanęła jak wryta w pół kroku i opadła na fotel niczym sflaczały, pomarszczony balonik, z którego gwałtownie spuszczono całe powietrze. Być może liczyła na moje gwałtowne protesty, dodatkowo podsycające jej gniew, a tymczasem dostała krótkie, suche potwierdzenie. Swoją drogą, zebrało jej się na porównywanie mnie ze swoją kochaną mamusią, która od lat nie chciała oglądać własnej córki… Zebrałam się w sobie, starając nie ujawnić, jak bardzo bolało mnie nie tylko oskarżenie Jagody, ale i moja własna odpowiedź.
– Nie jestem twoją matką. Nie ja cię urodziłam i nie ja wychowałam, kiedy byłaś mała. – korzystając z okazji, zaczęłam wyrzucać z siebie wszystko, co leżało mi na sercu i paru innych organach od dłuższego czasu. – Ale cię kocham. Jak nikogo innego na świecie. Chociaż nie jesteś moją biologiczną córką, kocham cię jak córkę. Nie jesteś moją siostrą, ale kocham cię jak siostrę.
– Ale ja nie…
– Nie przerywaj, do cholery! Powtórzę: kocham cię, Jagoda. Nawet jeśli, co przyznam otwarcie, mam cię czasami naprawdę dość. Zwłaszcza ostatnio. Nawet jeżeli mnie nie szanujesz i… – zawahałam się, czy nie powiem tych kilku słów za dużo – obwiniasz mnie za śmierć swojego ojca. Ale Tadeusz był też moim mężem! Moim jedynym i najdroższym, z którym chciałam ułożyć sobie życie. ...
... To przecież on wszystko zaczął! On chciał być ze mną i on zaproponował mi ślub!
– Też mi nowina! – sapnęła, jakby było to dla niej oczywistą oczywistością.
– Tym bardziej powinnaś zrozumieć, jak się z tym wszystkim czuję. Jagoda, czym ja ci zawiniłam? Dlaczego mi to robisz?
Tym razem wpatrywała się we mnie bez słowa.
– Dlaczego? Powiedz mi, proszę! Ja już nie mogę tak dłużej! Zrozum!
Milczała nadal, chociaż widziałam, że ewidentnie coś w niej pęka.
– Jagoda! Dlaczego!? – krzyknęłam.
– Bo cię kocham! Misia, ja cię, kurwa, kocham! Nie jak matkę, nie jak siostrę, tylko…
Przerwała w pół słowa i zamrugała nerwowo długimi, smoliście czarnymi rzęsami, kontrastującymi osobliwie z jej jaśniutką grzywą. Po czym zapadła się w sobie jeszcze bardziej i wybuchła gwałtownym płaczem, którego, mimo usilnych starań, nie mogłam tak po prostu zignorować.
No właśnie: kto, kogo i jak kochał? Kim właściwie jest dla mnie Jagoda, a kim ja jestem dla niej? W świetle zarówno prawa, jak i ogólnie przyjętych koneksji rodzinnych, ona była – i nadal jest – moją pasierbicą, a ja macochą. Tyle tylko, że organicznie nienawidzę tych określeń. Pierwsze kojarzy mi się z wredną gówniarą, której nie podoba się, że tatuś znalazł sobie nową mamusię, więc zatruwa tejże życie, jak tylko może. A co do drugiego… Weźcie sobie dowolną bajkę, baśń, legendę, czy co tam sami chcecie, w której pojawia się macocha i przemyślcie, w jaki sposób jest przedstawiona. Teraz rozumiecie?
Nie do końca? I ...