Opowieść wielkanocna
Data: 23.03.2024,
Kategorie:
Pierwszy raz
Nastolatki
historia,
wieś,
Autor: MrHyde
... ci tak ciężką pokutę. – padło kolejne pytanie.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy, jedna dłoń kleryka musnęła jej policzek, druga przemieściła o kilka centymetrów w dół uda, oboje nachylili się ku sobie i zastygli w pół drogi, nie wiedząc, czy jeszcze bardziej zmnniejszać dystans, by w końcu złączyć się w pocałunku, czy przeciwnie, przestać kusić los, podnieść się z podłogi i już się nawzajem nie prowokować.
- Za śmigus-dyngus. – odpowiedziała Zuzka już całkiem śmiało.
„Pleban też człowiek” – nie raz śmiały się stare baby; „księdzu też się chce”, księdzu też należy się” – podśpiewywano na weselach. Zuza słyszała te słowa bardzo często i puszczała je mimo uszu, nie domyślając się znaczenia, a ono okazało się takie oczywiste! Rzeczywistość, w osobie kleryka, okazała się niezwykle prosta – mężczyzna w sutannie to też mężczyzna, tak samo popędliwy i podatny na pokusy jak każdy inny, a może i bardziej. Zresztą, czy da się w ogóle zgrywać świętego wśród nieświętych ludzi? I czy jest po co? Ten konkretny: podstępny, uwodzicielski, młody i przystojny, nie był wyjątkiem, też chciał podupczyć, a Zuza, po wielkanocnym doświadczeniu z Tolkiem, była już w pełnie świadoma, że w tej diabelskiej czynności, było wiele dobrego, znacznie więcej niżby wynikało z dziewczęcych i babskich opowieści. Już w chwili gdy kleryk musnął jej kostkę, Zuzka czuła w brzuchu dziwne poruszenie, gdy dotarł dłonią do jej uda, wiedziała już, że jej najbardziej kobieca część chciała mu się oddać.
- Czy ...
... ty... – zaczął nieśmiało kleryk i przerwał w pół zdania, nie dokończywszy pytania.
- Tak, proszę księdza. – padła cicha odpowiedź.
Zuza wstydliwie zwiesiła głowę i naciągnęła spódnicę na kolana. Kuląc ciało, odruchowo przyciągnęła też kolana bliżej brody. Kleryk jednak dłoni z jej uda nie zabrał. Na odwrót, zdecydowanie przesunął ją w dół, aż do samego krocza.
- Ciii – szepnął.
- Jesteś cała mokra. – powiedział po chwili, dotarłszy palcami w to miejsce, o którym grzech myśleć, grzech mówić, grzech dotykać, i grzech chędożyć. Grzech i rozkosz zarazem.
- Proszę księdza, słyszy ksiądz? Ktoś jest w kościele. Może to ksiądz proboszcz? – odezwała się Zuza chwilę potem, zmuszona do tego przez odgłosy, dochodzące z pobliża ołtarza.
Kleryk poderwał się na równe nogi.
- Zostań tu, nie ruszaj się, nikt cię nie może tutaj zobaczyć! Inaczej, ksiądz proboszcz nas pozabija.
Wydawszy tę komendę, wytarł palce o brzeg sutanny i wybiegł z zakrystii.
- Szczęść Boże, księże dobrodzieju! – usłyszała Zuza gromkie wołanie.
- Szczęść Boże, Andrzejku! – A nie widziałeś przypadkiem siostrzyczki tej oto panny? – odpowiedział mu znany Zuzce tenor księdza plebana.
- Chyba tak, księże dobrodzieju. Klęczała tu jakaś dziecina, w białej koszuli, podobnej do tej, którą masz na sobie, córeczko, jeśli nie identycznej. Gdybym wiedział, że szukasz siostry, przyjrzałbym się bardziej dokładnie.
- Dziwne, Andrzejku. Miała nam pomóc w ozdabianiu kościoła. Nie wiesz, dokąd poszła?
- ...