Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…
Data: 23.03.2024,
Kategorie:
Romantyczne
służąca,
mezalians,
Zdrada
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... ostateczności zapytałam w końcu otwarcie, czy może jego pretensje wynikają z tego, że pomimo intensywnych, trwających już dłuższego czasu starań nas obojga, nijak nie potrafiłam znaleźć się w stanie błogosławionym? Tak, żebym jeszcze zapytała… wydarłam się na całe gardło, że to przecież nie moja wina! I było mi co najmniej tak samo przykro jak jemu, że albo zupełnie nic się nie działo, albo w najlepszym – lub najgorszym, zależy jak patrzeć – razie, dostawałam co jakiś czas mocniejszych krwawień, kończących wszelkie nadzieje. I nawet różnorakie lekarstwa, zabiegi, terapie i czego tam jeszcze nie próbowałam, włącznie z wizytami u jakichś mocno podejrzanych wsiowych znachorek, niewiele zmieniały.
Tym razem Zdzicho zbył mnie milczeniem absolutnym. I nader wymownym.
Mijały w ten sposób kolejne dni i tygodnie, a ja czułam, że mimo raptem dwudziestu dwóch lat i otaczającego mnie luksusu, życie przeciekało mi przez palce. Wstawałam coraz bardziej zmęczona i kładłam się rozbita, nieraz ledwie tylko ogarniając, co się właściwie dokoła działo. Nie cieszyły mnie ani ani wizyty u rodziny, ani pogaduchy z Gitą, ani wyjazdy „do wód”, ani bogato obchodzone rocznice czy kolejne święta, huczne bale, wykwintne zakupy… Na dodatek, choć z początku tego nie zauważałam – czy raczej nie chciałam zauważać – zaczęłam wyżywać się na Anieli. Za wszystko. Za ewidentnie rozpadający się związek ze Zdzichem, za stres w pracy, za niesnaski rodzinne, za wszystko. Nie tylko psychicznie, wytykając jej ...
... najmniejsze nawet niedociągnięcia w wykonywaniu obowiązków sprzątaczki, którą przecież cały czas była, lecz przede wszystkim fizycznie. Podczas seksu.
O ile nasze zbliżenia można było jeszcze nasze zbliżenia nazwać seksem, bo coraz częściej przypominały raczej zboczoną tresurę. Wszystko zaczęło się dość niewinnie: od mocniejszego słowa lub uderzenia dłonią, jednak szybko przerodziło się w jawne znęcanie. Potrafiłam wcisnąć mą kochankę w uprząż ze skórzanych pasków, wyglądającą jak wyjętą wprost ze szczególnie wyuzdanego gabinetu osobliwości, potem wsadzić niewielkie ale ciężkie kuleczki we wiadome miejsce i polecić sprzątać tak, by nie pozwoliła siłą mięśni im wypaść. Kazałam jej chodzić po domu na czworakach, poklepując skórzanym palcatem po wypiętych pośladkach oraz kołyszących się swobodnie piersiach. Wreszcie zaczęłam ją krępować i traktowałam… no właśnie? Jak?
Nazywając rzeczy po imieniu, przywiązywałam Anielę do łóżka, zakładałam knebel i pieprzyłam sztucznym kutasem tak długo, aż zaczynała wyć. Z rozkoszy czy nie, było mi wszystko jedno. Choć wiedziałam doskonale, że niespecjalnie za tym przepadała, nieraz siadałam jej na twarzy i kazałam wylizywać nie tylko celowo nieumytą cipkę, ale i inne okolice. A jeśli nie dość się starała, nie tylko potrafiłam przyduszeniem wymusić odpowiednie zaangażowanie, lecz także w ramach zemsty dobrać się do jej własnego tyłka. Zwłaszcza kiedy piłam. A że dolewałam sobie coraz częściej i coraz więcej, to… Zapuszczałam głośno gramofon, ...