Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…
Data: 23.03.2024,
Kategorie:
Romantyczne
służąca,
mezalians,
Zdrada
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... bo nawet zasłonięte usta nie były w stanie powstrzymać wrzasków Anieli, po czym dosłownie gwałciłam ją analnie. Tak upokarzająco i boleśnie, jak tylko potrafiłam, wyzywając przy tym od najgorszych. A gdy nawet tak chore rzeczy już mnie nie zaspokajały, wówczas chwytałam za autentyczny, zakończony ostrym chwościkiem jeździecki bat, którym okładałam całe jej ciało. Tyle co zerżniętą dupę, napuchnięte od szarpania sutki, że o wymęczonej piczy nie wspomnę. Do krwi!
Po wszystkim zaś, kiedy zaczynałam trzeźwieć, a podbite kacem wyrzuty sumienia stawały się nie do zniesienia, zaczynałam histeryzować. Jak ostatnia wariatka przepraszałam najdroższą ukochaną, głaskałam ją, całowałam, wycierałam łzy, obsypywałam komplementami, prezencikami, pieniędzmi. Przytulałam z największą czułością i troską, jakbym to ja służyła jej, a nie odwrotnie…
I tak do następnego razu. Do kolejnego znęcania się nad w gruncie rzeczy Bogu ducha winna, biedną kobietą. Coraz bardziej i bardziej nieludzkiego.
Mimo usilnych prób nie potrafiłam tego wszystkiego objąć swą, wciąż przecież naiwnie dziewczęcą, zupełnie nieprzygotowaną na takie przeżycia świadomością. Nie rozumiałam ani dlaczego pastwiłam się nad Anielą, ani czemu ona wciąż na to pozwalała? Ba, żeby tylko pozwalała… W pewnym bowiem momencie obie wpadłyśmy w jakiś chory, sadystyczno-masochistyczny trans, z którego nie potrafiłyśmy – a może nie chciałyśmy? – się wyrwać, a który doprowadzał nas do coraz to nowych granic szaleństwa. Im bardziej ...
... brutalnie ja traktowałam Anielę, tym ona wydawała się robić wszystko, by mnie do tego sprowokować.
Przychodziła wyraźnie wstawiona i celowo zrzucała rzeczy z półek, rozlewała wodę, albo po prostu stała i bezczelnie patrzyła, wyczekując mojej reakcji. A jeśli wciąż się powstrzymywałam, potrafiła usiąść okrakiem na stole i zacząć sobie robić dobrze. Miętosiła palcami naturalistycznie nieogoloną, posklejaną ciągnącą się żądzą pizdę, a potem bezwstydnie je oblizywała, pozostawiając błyszczące ślady na policzkach i szyi. Najpierw brała własne majtki do ust, a gdy były już całe mokre, wpychała je do dupy. Albo klękała na tym samym stole i wypinała się w moim kierunku w taki sposób, bym wyraźnie widziała napisany krzywymi literami napis „tutej mnie jebaj” i strzałkę prowadzącą we wiadome miejsce. Więc jebałam tak długo i mocno, wciskając w nią na siłę całą dłoń aż po nadgarstek, aż w końcu obie padałyśmy nieprzytomne.
Nasze zawody w zwyrodnialstwie trwałyby pewnie do momentu, w którym jedna z nas nie wytrzymałaby co bardziej perwersyjnej licytacji i rozpętała niemały skandal, gdyby nie… jeszcze większy skandal.
Pewnego mroźnego dnia na pocztę weszło kilku policmajstrów. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego – w końcu przedstawiciele władzy też ludzie, co to kartkę z okazji zbliżających się Świąt chcieliby wysłać – gdyby nie to, że łypali wyjątkowo groźnie spod nisko naciągniętych daszków czapek i z miejsca skierowali kroki do gabinetu naczelnika. Znaczy Zdzicha. Skąd, przy ...