1. Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…


    Data: 23.03.2024, Kategorie: Romantyczne służąca, mezalians, Zdrada Lesbijki Autor: Agnessa Novvak

    ... wszystko jak na dłoni. Nieduże, sterczące nieco nierówno piersi. Poruszające się lekko w rytm urywanego oddechu, odstające żebra. Kościste biodra. Wystający spoza palców ciemny zarost, sięgający aż do wychudłych ud. A pomiędzy tym wszystkim daleki od ideałów symetrii oraz ogólnej estetyki, pobrużdżony głębokimi zmarszczkami brzuch.
    
    I wtedy poczułam, jakby ktoś zdzielił mnie obuchem. Wyjątkowo ciężkim zresztą. Pojęłam nagle, że potraktowałam Anielę jak zabawkę, mającą jedynie zaspokoić głupawą podnietę, gdy tymczasem była starszą o kilkanaście lat, styraną życiem kobietą z krwi i kości. Spojrzałam w jej równie wielkie, co podkrążone oczy, dostrzegając w nich jedynie pustkę. Bezsens. Brak nadziei na lepsze jutro. Wyrażały wszystko poza ciepłem, namiętnością i tym wszystkim, czego tak bardzo pragnęłam. Czego oczekiwałam. Czego ona dać mi najzwyczajniej w świecie nie mogła.
    
    Schowałam twarz w roztrzęsionych dłoniach, próbując zatamować wilgotne ciepło wypływające spomiędzy palców. Bezsilnie opadłam na krawędź łóżka i zaniosłam się dławiącym płaczem. Pewnie wyłabym tak do końca dnia, gdyby nie chłodna ręka, która pojawiła się znikąd i zaczęła głaskać mnie po głowie.
    
    W końcu udało mi się uspokoić na tyle, że przetarłam oczy nadgarstkiem i podniosłam się, próbując zachować ostatnie resztki przyzwoitości w sytuacji, do której żadną miarą nie powinnam była dopuścić. Wciąż nie patrząc na Anielę, wymamrotałam nędzne przeprosiny i zaproponowałam, by się ubrała. Nie ...
    ... zaprotestowała. W ogóle nie powiedziała nic, tylko odwróciła się, zebrała leżącą na podłodze bieliznę i wyszła. Odczekałam parę chwil, nasłuchując dochodzących zza drzwi stłumionych odgłosów szurania materiału oraz przestępowania z nogi na nogę, a gdy uznałam, że już się ogarnęła, poszłam za nią.
    
    Stała w sieni, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że powinnam ją zatrzymać, jeszcze raz przeprosić – tym razem porządnie – i porozmawiać o tym, co się stało, lecz nie byłam w stanie. Patrzyłam w milczeniu, aż dopnie zdecydowanie zbyt cienki jak na bieżącą pogodę płaszczyk w pepitkę, owinie szyję wyliniałym szalikiem i wyjdzie, pozostawiając niedomknięte drzwi.
    
    Przez kolejne dni nie robiłam nic poza bezczelnym kłamaniem w żywe oczy. Okłamywałam Zdzicha, że wszystko w porządku, tylko dopadły mnie jakieś złośliwe migreny i dlatego nie mogłam się na niczym skupić. Okłamywałam matkę, która co rusz proponowała pomoc w przygotowaniu kolacji wigilijnej czy chociaż kupnie prezentów – na co odpowiadałam, że na pewno spokojnie ze wszystkim zdążę, chociaż tak naprawdę nie chciało mi się nawet grzać wody na herbatę. Okłamałam też Bogu ducha winnych Gitę i Bynka, którzy wpadli któregoś dnia z niezapowiedzianą wizytą – tym razem nie wysiliłam się na żaden pretekst, tylko zamknęłam im drzwi przed nosem, położyłam się na sofie i szczelnie nakryłam kocem.
    
    No i przede wszystkim okłamywałam Anielę. Tym razem czynem, a nie słowem, co było jeszcze gorsze. Za każdym razem, gdy miała przyjść i ...
«12...678...17»