Uklad, cz. 5.
Data: 31.10.2019,
Kategorie:
Zdrada
Autor: Tomnick
... a ten nieznajomy już rżnął blondynę. Stękała, opierała się o ścianę budynku, wierciła, a Czarek bawił się jej piersiami. Wybrali dość dobre miejsce, bo do budynku, wracając z plaży, wszyscy wchodzili z drugiej strony, parędziesiąt metrów dalej. A poza tym, kto o tej porze będzie chciał ich podglądać?
– Nie mogą normalnie, w pokoju albo w lesie? – mruknęłam zirytowana. Przedostałam się w kierunku plaży i stamtąd wróciłam do ośrodka.
#
Dziewczyna wyglądała pięknie. Dookoła zieleń, pnie drzew i ona zupełnie naga, bokiem do nas. Kontrast był tak silny. Z przyjemnością na nią patrzyłam.
– Szczupła, ładnie zbudowana. Nago tylko zyskuje – westchnęłam w duchu. Błyszczące czerwienią szpilki jeszcze podkreślały jej nagość i czyniły ją bardziej ekscytującą. Nawet mnie się podobała.
– Ale ma cycki! – chichotał Jurek. Profilaktycznie pacnęłam go w głowę.
Kiedy dochodziła, głośno stękała, rzucała głową na boki, a długie blond włosy omiatały jej twarz. Podniecenie i rozkosz wyczerpały ją. Ledwo trzymała się na nogach.
– Zaraz, zaraz... Chwila! Przecież Kinga jest szatynką. Jasną, ale szatynką! – próbowałam dojrzeć jej twarz.
Byli tak zajęci sobą, że nie mogliby nas zauważyć. Zresztą, patrzyli w przeciwnym kierunku. W milczeniu przyglądaliśmy się, jak dziewczyna pośpiesznie zakłada bluzkę, potem spódniczkę. Jurek co jakiś czas spoglądał do tyłu. Nikt nie nadchodził. Zeszliśmy na ścieżkę, wycofaliśmy się spory kawałek, postaliśmy chwilę, komentując niedawną scenkę i ...
... ponownie ruszyliśmy. Kiedy mijaliśmy Kacpra z kochanką, odpowiedzieliśmy na jego powitanie. Chyba był nieco speszony, widząc nas. Kiedy zniknęli nam z oczu, porozumiewawczo uśmiechnęliśmy się do siebie.
– Chcesz? – bardziej prosił niż pytał.
– Czemu nie? – odpowiedziałam pytaniem i przygryzłam wargi.
Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy się wspinać po zboczu. Weszliśmy wyżej niż oni. Zajęliśmy dobry punkt obserwacyjny.
#
Solidnie trzymałam się drzewa i stękałam. Jurek stał za mną, trzymał za biodra i rżnął mnie, jak Kacper swoją kochankę. A nawet z większą energią! Tiszert leżał obok drzewa, na szortach i majtkach. Piersi kołysały się, szarpałam głową na boki albo dociskałam do drzewa. Jurek tylko rozpiął rozporek. Był tak podniecony, że śliną nawilżył penisa i wejście do pochwy i już wpychał się we mnie! Zamknęłam oczy i czekałam aż skończy. Wiedziałam, że dojdę, bo przy takim impecie nie mogło być inaczej! Nie musiałam niczego wyobrażać sobie, nie musiał nic mówić. Wystarczyło, że mnie ostro rżnął. I słyszałam te charakterystyczne chlapnięcia. Śluz wyciekał ze mnie, a on ubijał go twardym członkiem. Pojękiwałam, traciłam siły, byłam zmęczona innymi zabawami, a ten ogier... Aż stawałam na palcach.
– Dobrze, że mam adidasy – pomyślałam. Pewnie stałam na podłożu. Mogłam zapierać się i ułatwiać zadanie Jurkowi. I skupiłam się na ściskaniu pochwą penisa. Jurek to doceniał.
– Ależ miałam odjazd...!
– Uważaj, babo... – syknął zadowolony Jurek. Trzymał mnie w pół, ...