1. Uklad, cz. 5.


    Data: 31.10.2019, Kategorie: Zdrada Autor: Tomnick

    ... obserwacji. Tomograf był zepsuty, więc wykonali tylko rentgen. Ot, polskie realia. Nie tak wyobrażałam sobie koniec wczasów, ech... Na szczęście żadna kość nie została uszkodzona. Za to pękła kość dłoni. Tyle ich, że nie pytałam o szczegóły. Zapakowali go w gips i leży w łóżku, obsługiwany przez pielęgniarkę. Mdłości, wymioty, senny, zdiagnozowali wstrząśnienie mózgu. Przez weekend zostanie na obserwacji. Ale najgorzej z nim nie jest, bo uśmiechał się do tej młodej pielęgniarki.
    
    #
    
    Później przyznał się, że z panem Edkiem wypili nieco alkoholu. Widać w upale wystarczyło ‘nieco’, żeby doprowadzić do wypadku. Kiedy dowiedziałam się, że wypił i wracali łódką... Potrząsnęłam nim, a potem wysłuchał, co miałam do powiedzenia. Na koniec obiecałam, że o wszystkim dowie się jego matka! Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, ale tym razem miałam w dupie jego niemą prośbę! Chętnie będę sekundować podczas tej ‘rozmowy’.
    
    – Pewnie gdybyś był trzeźwy, to jak nic wybiłbyś sobie zęby – podsumowałam jego wyznania.
    
    – Widzisz, kochanie! Wódka zawsze ratuje życie! – uśmiechnął się, zadowolony, że przestałam narzekać.
    
    I wtedy jakby piorun we mnie strzelił. Nie wiem, chyba odreagowałam stres, który przeżyłam, widząc go nieprzytomnego na pomoście. Leżał w takiej dziwnej pozycji. Przez moment byłam przerażona, aż zabrakło mi tchu. Miałam złe przeczucie, rozbolało mnie serce. A teraz widziałam jego zadowolony pysk i te wspomnienia przelatywały mi przed oczyma. Zapomniałam, że jestem w ...
    ... szpitalu. Nabrałam powietrza w płuca...
    
    – Jeżeli usłyszę jeszcze jeden taki idiotyzm, to ciebie już nic nie uratuje! – wrzasnęłam i wściekła pogroziłam mu palcem. – I każdy sąd mnie uniewinni, ty saska pierdoło! Wstrząs mózgu podczas wędkowania! – chwyciłam się za głową. – Będziesz w domu chodził do toalety, to zakładaj kask i ochraniacze na kolana!
    
    Dopiero zaczynałam wrzeszczeć. Rozkręcałam się.
    
    #
    
    Początkowo nieśmiało próbował mnie uciszyć. Wykonał parę błagalnych gestów. Bez rezultatu. Wtedy przezornie nakrył się prześcieradłem i ostentacyjnie wystawił rękę w gipsie. Zadziałała na mnie jak czerwona płachta na byka.
    
    – Kuźwa! Może jeszcze mam ci ten gips zdjąć, co?! – wrzasnęłam, czując, że mnie prowokuje.
    
    Do końca wizyty tylko mi potakiwał. Odezwał się dopiero, kiedy wychodziłam.
    
    – Kochanie, nie musisz codziennie przychodzić. W weekend i tak będzie spory ruch.
    
    Tylko spojrzałam na niego. Położył się i już nie spojrzał na mnie.
    
    Wychodząc z korytarza natknęłam się na lekarkę.
    
    – No, ja nie nosiłabym tak rozpiętego fartucha i takiego dekoltu – pomyślałam na widok brunetki. Połowa biustu była na wierzchu. Przystanęłam.
    
    – Słyszałam, że udzieliła pani kilku rad mężowi – stwierdziła z lekkim uśmiechem.
    
    – Nooo, tak – speszyłam się. Uznałam, że muszę się wytłumaczyć. – Przepraszam, ale na pomoście sytuacja wyglądała bardzo poważnie. A on teraz...
    
    – Nie, nie – potrząsnęła głową. – Nic nie szkodzi. Miejmy nadzieję, że na jakiś czas zapamięta wskazówki ...
«12...6789»