Dług (I)
Data: 02.04.2024,
Autor: blackjack
... się z mężczyznami waszego pokroju.
– Obraźliwe, ale szczere – Mateusz wydawał się rozbawiony tymi słowami. – Co rozumiesz pod pojęciem „waszego pokroju”?
– Jesteście nieokrzesani, niewychowani i nie traktujecie kobiety jak damy – oznajmiła z powagą. – Żaden z was się nie przedstawił, a poza tym używacie brzydkich słów.
Obaj zapatrzyli się w nią, wytrzeszczając oczy w niemym zdumieniu. Mateusz zapomniał nawet o papierosie.
– Ty, słyszałeś? – Artur spojrzał na brata. – Skąd to dziwadło się wzięło?
– Nie wiem – brat wzruszył ramionami. – Ale na ślub Ewy będzie pasowała idealnie. Prawda panno bułkę przez bibułkę?
– Jaki ślub? – spytała nieufnie Wiktoria, milczeniem pomijając obelgę.
– Nasza starsza siostra, wychodzi za mąż za jakiegoś nowobogackiego – wyjaśnił Artur. – Obojgu wyłazi słoma z butów, ale robią z siebie prawdziwych arystokratów. Masz rację, to to będzie pasowało idealnie.
– Cham!
– Cicho bądź. Ty również kurczaku.
– Nie nazywaj mnie…
– Zamknij się – tym razem w głosie Mateusza pobrzmiewała stal. – Zachowujesz się jak mała, rozkapryszona dziewczynka. Gdyby nie to, że jesteś idealną kandydatką na tę imprezę sztywniaków, byłoby z tobą krucho. Z braciszkiem również. W poniedziałek, o dziesiątej stawisz się tutaj z forsą, omówimy szczegóły i niech ci nie przyjdzie do tej ślicznej główki żaden głupi pomysł.
Wiktoria zerknęła na niego z obawą. Chłodny, beznamiętny ton, z jakim wypowiadał te słowa, był gorszy od szału, który ogarnął jego ...
... brata. Ten mężczyzna nie żartował. Ale ona również potrafiła być stanowcza. Zresztą, co szkodzi spróbować?
– Nie mam odpowiedniej sukienki. Dasz mi zniżkę, powiedzmy z dwa tysiące i kupię sobie coś w sam raz – powiedziała twardym tonem. Sukienkę owszem, miała, ale zamierzała wytargować jak najwięcej.
– Dam… co? – Mężczyzna wyglądał na zaszokowanego.
– Zniżkę – cierpliwie powtórzyła Wiktoria.
– Ja się chyba przesłyszałem?
Tym razem przegięła. Po raz pierwszy od kiedy tu wszedł, wyglądał na rozgniewanego. A to nie wróżyło za dobrze. Czas na ewakuację.
– Przemyśl to. Inaczej pójdę ubrana w pensjonarski garniturek – powiedziała, wstając i pomalutku kierując się ku wyjściu. Wolała dalej nie drażnić bestii. – Albo w sukience po cioci – krzyknęła na pożegnanie i już jej nie było. Prawie biegła, odprowadzana spojrzeniami ochrony, w głębi ducha dziękując za taki obrót sprawy. Pierwszy brat dał jej przedsmak tego, co mógł zrobić, gdyby nie wywiązała się z umowy, drugi, choć reagował z większym spokojem, wydawał się równie odrażający i prostacki.
Wesele siostry? Super! To się wpakowała. Prosto na imprezę mafii.
– Jak ja bym ją… – zaczął Artur, gdy za dziewczyną zatrzasnęły się drzwi.
– Daj spokój. Nada się idealnie.
– A co z panią mecenas?
– Za mocno jej przyłożyłem i chyba się obraziła – Mateusz wzruszył ramionami sięgając po piwo. – Ten kurczak będzie lepszy.
– Wkurwia mnie.
– Mnie również. Ale pseudo dystyngowane towarzystwo snobów ją doceni. Na ...