Kotku, masz pięć minut?
Data: 01.06.2024,
Kategorie:
Tabu,
Autor: SataheShetani
... się jak nastolatka przed pierwszą randką z wymarzonym chłopcem. Aż się roześmiałam, myśląc o własnym zachowaniu. Zupełnie nie przypominałam zwyczajowej siebie.
Wsiadłam do samochodu, po czym ruszyłam w umówione miejsce. Czekało mnie koło dwudziestu minut drogi, zaś do spotkania miałam nieco ponad pół godziny, więc nie musiałam się stresować. Miałam nadzieję, że na drodze nie czekała żadna niespodzianka w postaci wypadku - zbyt długo czekałam, żeby teraz niepotrzebnie się denerwować.
Zerknęłam na światłach w lusterko, czy makijaż wciąż wyglądał idealnie. Tak, jeszcze nic nie zdążyło go zepsuć. W duchu odetchnęłam z ulgą. Zwykle miałam pecha do tak zwanej tapety, ponieważ niszczyła się zaraz po wyjściu; a to zlizałam szminkę przez zbyt częste przejeżdżanie językiem po wargach, a to cień się odbił, eyeliner rozmazał... Potrząsnęłam głową. Nie, dzisiejszej nocy wszystko musiało być idealne.
Na miejscu oddałam kluczyki boyowi hotelowemu, aby zaparkował samochód w garażu. Weszłam więc do środka.
Lobby było przestronne, jasne i elegancko udekorowane. Od wejścia aż do kontuaru recepcji ciągnął się czerwony dywan. Cztery kolumny stojące parami po obu bokach wykonano, jak mi się zdawało, z marmuru barwy piasku. Posadzka (a może odwrotnie?) była doń dopasowana. Dwie rośliny w ogromnych donicach postawiono zaraz przy drzwiach wejściowych. Za ladą na białej ścianie wisiały trzy obrazy przedstawiające naturę w pełnej krasie.
Po lobby kręcili się pracownicy spieszący z ...
... wózkami z bagażami, kilka pokojówek oraz klienci. Jedni wracali z miasta, inni się właśnie meldowali. Jeden mężczyzna, sądząc po postawie, był niezadowolony z usług i wykłócał się z najmłodszą z recepcjonistek.
Stanęłam z boku, czekając na Jonathana. Bez niego nie miałam jak potwierdzić pobytu.
Pojawił się dosłownie trzy minuty po mnie.
Przywitał mnie pocałunkiem w dłoń. Zaskoczył mnie swoją kurtuazją, jednak nie dałam po sobie niczego poznać. Razem podeszliśmy do kontuaru, zapewne wyglądając jak para.
Obsługiwała nas kobieta po czterdziestce w z góry narzuconym uniformie hotelowym. Jasne włosy miała upięte w zgrabny kok, oczy pomalowane bardzo delikatnie. Wyglądała całkiem dobrze jak na swój wiek. Miałam nadzieję, że sama nie zestarzeję się zbyt szybko - nie chciałam wyglądać jak babcia za kilkanaście lat.
Obejrzałam paznokcie, aby się upewnić, że lakier wciąż na nich był; miałam takiego pecha, że zwykle odpryskiwał albo się marszczył, bo przypadkiem go dotknęłam przed wyschnięciem. Tym razem los mi sprzyjał.
- Na jakie nazwisko była rezerwacja? - spytała kobieta, szykując się do wstukania informacji w komputer.
- Ward - odpowiedział Jonathan, pokazując dowód osobisty.
Kobieta sprawdziła dokument, po czym pokiwała głową. Następnie wręczyła nam kartę magnetyczną.
- Pokój trzysta dwanaście. Tamtędy aż do wind, potem wysiadacie państwo na trzecim piętrze. Z windy idzie się w lewo - poinstruowała.
- Dziękujemy - odpowiedziałam, uśmiechając się do ...