Boobs n Boners 6
Data: 21.06.2024,
Autor: VeryBadBoy
... jego fiut nie był skierowany w górę, naciskając na bułeczkę mamy. Obaj cieszyli się na ten widok, jak jego przyrodzenie sterczy znad jej łona.
- Łoł, pakujesz ogromną masę mięcha między te uda, mały – Linda uśmiechnęła się.
- To dobrze? - spytał.
- Zdecydowanie tak. Minęło wiele czasu, odkąd ktoś dotknął mojego dna. Nie sądzę, abyś miał z tym jakieś problemy.
„Dotykać dna! Cholera, mama mówi o swojej cipce. Mówi o mnie, dobijającego do dna jej cipki!”
Linda odchyliła się do tyłu, powodując, że jej biust wyeksponował się bardziej przez napięcie materiału koszulki, która podjechała wyżej. Bobby spojrzał w dół na seksowny kontur jej brzuszka.
- Popatrz, Bobby...moje nogi cię obejmują...zupełnie, jak w twoim śnie – rzekła, śmiejąc się.
- Cóż...prawie – zaczerwienił się.
- Achhh, racja. Myślę, że gdybyśmy chcieli, aby to było jak w twoich snach...musielibyśmy wyciągnąć tego długoszyiego stwora ze swej jaskini i pozwolić mu wślizgnąć się do mojego przytulnego tunelu miłości – powiedziała słodko Linda.
Bobby nie mógł nic powiedzieć, bowiem serce podjechało mu do gardła.
- Myślisz, że jesteś na to gotowy? - spytała.
- T...teraz? - Bobby wyjąkał.
Spojrzała na niego zza pół przymkniętych powiek, przygryzając dolną wargę. Skinęła głową twierdząco.
- Tu...Tutaj?
„To jest właśnie to, Linda. Twoim celem jest oddanie się własnemu synowi...i kutasowi z twych fantazji. Oh, co ja bym dała za swoje miękkie łóżko w tej chwili. Jednak rozpaczliwe czasy ...
... wymagają rozpaczliwych działań...jak na Wybrzeżu Rozpusty.”
Linda uniosła się i objęła rękoma szyję syna. Huśtawka wysunęła się spod niej. Teraz trzymała się tylko Bobby’ego, obejmując go kształtnymi nogami.
- Tam...na trawie – rzekła, wskazując trawiastą łąkę pod lasem.
Chłopak przeniósł ja w to miejsce i delikatnie postawił. Jej rozmarzone, brązowe oczy wpatrywały się w niego z wygłodniałym wyrazem, a po chwili sięgnęła w dół i opuściła majtki.
- Zdejmik szorty – wyszeptała.
Bobby zsunął je, a jego wielki, pulsujący dzieciorób sterczał do przodu, niczym strzała.
Linda położyła się na trawie, układając nogi w pozycji misjonarskiej. Bobby spojrzał na jej kwiat. Był w pełnym rozkwicie...jej wargi rozchylone były na boki, połyskujące od nektaru. Spod kapturka wyłaniała się łechtaczka. Nie marnowała czasu, przywołując syna.
- Chodź tu – szepnęła, swoim słodkim matczynym głosem.
Bobby nerwowo przełknął ślinę i klęknął między jej silnymi, matczynymi udami. Gdy jego ciężar spoczął na niej, Linda owinęła mu ręce wokół szyi i przyciągnęła do swych spragnionych ust.
„Zaczynamy” Pomyślał podekscytowany.
Całowali się zachłannie, a ich języki tańczyły wokół siebie.
Ptak Bobby’ego napierał na guziczek mamy, mała kępka włosków łonowych drażniła koronę jego główki i wrażliwy spód. Kilkukrotnie wypychał biodra do przodu, przebijając się przez jej nabrzmiały gruzełek.
Linda przechyliła miednicę, usiłując mu pomóc. Długa pała nieznośnie drażniła jej łechtaczkę ...