-
Żniwna dziewczyna
Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor
... natarłem, z furią, której nie zamierzałem maskować. Przestałem myśleć o przyjemnościach, którymi obdarzało mnie ciało młodej dziewczyny. Zacząłem w myślach układać algorytm programu rozgrywki w kółko i krzyżyk. Zagadnienie opóźnienia męskiego wytrysku, który kończy każdy seks, nawet ten najbardziej namiętny, to chyba jedno z bardziej kluczowych zagadnień dla ludzkości. Moje doświadczenie w tych sprawach mówi mi, że to nie mecze piłkarskie reprezentacji narodowej, nie wąsy Małysza, mogą skutecznie powstrzymać nadchodzący finał i koniec igraszek miłosnych. To matematyka. Matematyka, a w szczególności rekurencyjne metody rozwiązywania zagadnień, sprawiają, że facet może się kochać długo i namiętnie, doprowadzając sprawy godnie do mety. Tak więc z furią wściekłego byka nacierałem na ciało Zosieńki, gdy tymczasem w mózgu, spokojnie układałem sobie kod programu, linijka po linijce. Co jakiś czas tylko, próbowałem ocenić stan blondynki, jednak bez żadnych rezultatów. Tego stanu nie było, a jeżeli nawet był, to kompletnie niewidoczny. Powracałem zatem do swojej rekurencji i programu, by dać szansę na objawienie się czegoś, co da podstawy do szczęśliwego końca . W pewnych momentach myślałem, że już, już, ale to chyba były jakieś zwidy i pozostawało dalej działać w nadziei, że w końcu ten moment musi nadejść. Pieprzyłem studentkę jak szalony, nie przyjmując do wiadomości, że tu się może coś nie udać, spokojnie kontrolując emocje i zmysły. Wtem z przerażeniem ...
... stwierdziłem, że Zosieńka pode mną całkowicie zwiotczała. Uderzałem tułowiem o znieruchomiałe białe ciało, a zwierzak już nie nacierał na studencką cipkę, ale wpadał w jakąś mokrą dziurę. Z przerażeniem skonstatowałem, że pode mną leży trup i ja tego trupa posuwam. Oderwałem się jak poparzony od ciała, którego jeszcze przed chwilą tak pożądałem. Stałem między nogami swojej kochanki. Zwierzak i jego okolice wyglądał tak jakby przed chwilą miał kontakt ze słuchawką prysznicową. Przede mną, raczej pode mną roztoczył się krajobraz dzieła śmierci. Na materacu leżała nieruchomo dziewczyna z rozrzuconymi bezwładnie rękami i nogami. Szyja i dekolt pokryte jakimiś plamami i sinymi wybroczynami. Czubki piersi, kiedyś jasne i kształtne, teraz fioletowo czarne, niekształtnie pomarszczone. Jedynymi oznakami życia, uchodzącego z denatki, to co pewien czas drgające powieki, odsłaniające puste oczy, których źrenice były gdzieś poza normalną orbitą. Jeszcze tylko dłonie, miarowo zaciskające i otwierające, tak jakby to one teraz przejęły funkcję oddychania. Ten widok, który normalnego człowieka powinien doprowadzić do płaczu, u mnie – zwyrodnialca wywołał falę nieposkromionej ekstazy. - Uaaaaau. Wykrzyknąłem z zachwytu. Kolejne „uaaau”, przekształciło się już w jakiś ryk wyrzucanego powietrza, i strzałem, jakiego dopuścił się zwierzak ponad głową blondynki, z taką siłą, że przesunęło mnie chyba kilka centymetrów. Co ty wyprawiasz!?! - Ktoś wrzasnął mi w mózgu. Na taki rozkaz ...