Arystokrata (VI)
Data: 21.07.2024,
Kategorie:
niewolnik,
namiętność,
BDSM
wykorzystanie,
Autor: violett
... i sięgnął do tacy po kieliszki. Podał kobiecie jeden z nich i wzniósł toast. – Gratulacje! Wypijmy za ten spektakl ludzkiej próżności! To był prawdziwy majstersztyk. – Usiadł obok niej podekscytowany. – Twój dziad byłby z ciebie dumny.
– Dziękuję. – Ten człowiek podobał jej się coraz bardziej. – Jednak uważam, że jest pan dla mnie zbyt łaskawy.
– Moje drogie dziecko, możesz sobie uważać co chcesz, a ja swoje wiem. – Rozparł się wygodnie w fotelu i znudzonym wzrokiem przebiegł po twarzach obecnych. – Nie da się nie zauważyć, że pieniądze potrafisz robić jak mało kto, ale wirtuozeria, z jaką grasz zarówno na ludzkich emocjach, jak i cudzych portfelach, jest nieprawdopodobna.
Dawno nie otrzymała tylu komplementów, co dzisiejszego wieczora, i mile podrażniło to jej kobiecą próżność.
– To prawda, fascynujący wieczór… – wtrąciła ni stąd, ni zowąd Wiktoria, która trochę ochłonęła, chociaż w zielonych oczach rudowłosej ciągle gościł trudny do określenia błysk – coś pomiędzy zaskoczeniem i gniewną złośliwością. – Wejście z tym niewolnikiem na sam koniec… Po prostu przeszłaś samą siebie. – Wszystkie oczy zwróciły się ku niej, gdy usiadła nonszalancko na krześle podstawionym przez niewolnika i założyła nogę na nogę. – Wyobraź sobie teraz, kochanie, co by się działo, gdybyś wystawiła zupełnie innego niewolnika…
Po tych słowach ...
... zapadła dziwna, pełna napięcia i wyczekiwania cisza. Marta ożywiła się i zwróciła na rudowłosą pytający wzrok. Nie miała pojęcia, co ma na myśli, ale ton, jakim wypowiedziała to zdanie, wystarczył, aby skupiła na niej uwagę, na czym prawdopodobnie zależało kobiecie. Nie inaczej zareagowała Suzann i mąż Wiktorii, który jakby zbudził się z jakiegoś letargu. Natomiast reakcja Martina nerwowo przeczesującego włosy i napięte wyczekiwanie Sandersa, który zastygł z kieliszkiem w ręce, była co nieco zastanawiająca…
– Masz na myśli Drugiego? – spytała z ostrożną uwagą. Odniosła wrażenie, że właśnie dotknęła czegoś szczególnego.
Kobieta uśmiechnęła się wrednie.
– Bystra dziewczynka – pochwaliła. – Teraz pomyśl, kto nie chciałby zawalczyć o takiego niewolnika.
– Możesz jaśniej? Nie wiem, co masz na myśli – odparła zgodnie z prawdą. – Jakiego niewolnika?
– No, właśnie! Jakiego?!
Jak na komendę, wszyscy odwrócili się w kierunku wejścia. Marta, zdążyła jeszcze ujrzeć, jak z twarzy Wiktorii odpływa wszystka krew i kobieta robi się momentalnie śmiertelnie blada.
Stał w drzwiach, niedbale oparty o framugę, ze zmierzwionymi włosami, kilkudniowym zarostem na ogorzałej twarzy i na wpół rozpiętej wojskowej kurtce. Morderczy, leniwy uśmiech i senne, szkliste spojrzenie złotych oczu skierowane było na jedną osobę…
– Cześć, braciszku!