1. Plugawa kompania, czyli heca na cztery…


    Data: 22.07.2024, Kategorie: historia, Brutalny sex Romantyczne Zdrada Autor: DumasXXX

    ... się pochłonąć swym wspomnieniom. Jak to miażdżyła pod sobą cytrusy. Jak falował jej biust, drżał pod naporem silnych pchnięć i ruchów bioder Rocco. Na jej białym dekolcie lśnił jedynie srebrny wisior, prezent od męża, ale i tę pamiątkę młody Italczyk odrzucał, lądując z pocałunkami między biustem kobiety.
    
    Po chwili milczenia kobieta odpowiedziała:
    
    Arnulf na te słowa ledwo powstrzymał nadchodzący wytrysk. Tak, w rzeczy samej, zabawiał się Flandryjczyk, chcąc ulżyć chuci, nie zważając na miejsce i czas.
    
    – szepnął ledwo łapiąc oddech.
    
    Drżącym głosem, młoda kobieta, opowiadała dalej, jak płomienny brunet z figlarnymi lokami zgrabnym ruchem dłoni skłonił ją, by zsunęła się ze stołu i kucając ujęła w usta jego naprężoną męskość. Jak opętana jakąś niewyobrażalną żądzą zaczęła mu dogadzać, niczym paryska dziwka. Skąd u niej te cognitiones? Arnulf mógł tylko się domyślać, co za panieństwa czyniła.
    
    Brała więc w usta, pieściła językiem, ssała, lizała i gładziła jądra, wszystko by zadowolić kochanka, który dał jej tyle rozkoszy. A dzierżąc kutasa Italczyka w ustach, czuła nad nim niepojętą władzę. Cały drżał, zdyszany i mętnie spoglądający na blondwłosą cudzołożnicę.
    
    Żałował też i Arnulf, tego że ta ekstaza, którą właśnie doznał była wynikiem jedynie onanizmu, a nie pieszczoty, którą otrzymał nijaki Rocco, sprzedawca cytrusów.
    
    Słysząc jak kobieta szepcze modlitwy, niegodziwiec wymknął się z konfesjonału i po cichu umknął z kościoła, tłumiąc w sobie olbrzymie ...
    ... pragnienie podglądnięcia niewiasty, oceny jej wdzięków.
    
    Nie było jednak na to czasu. Arnulf pierzchał ile sił w nogach, przemierzając uliczki miasta, wypadając przez bramę, trzymając się bezpiecznych przedmieść, przy brzegu Skaldy. Cały się trząsł. Przystanął. Oparł się o drzewo. Musiał złapać oddech.
    
    - rzekł swym tubalnym głosem Wittman.
    
    Arnulf momentalnie podniósł głowę, oprzytomniał i ujrzał jak kołuje wokół niego trzech wybawicieli, kompania niesławnych Wittmana, Salomona i Ingmara, z rzadkimi oznakami cięć i walki na odzieniu i gębach.
    
    - dodał Salomon. -
    
    - przerwał te nagabywania Ingmar. -
    
    - męczył wciąż Wittman, poklepując się po zakutym w napierśnik brzuchu.
    
    - wybuchł śmiechem Salomon.
    
    Szwed zamaszyście zdjął skórzany kapelusz w dystyngowanym geście powitania.
    
    - rzucił Arnulf prostując się i wypinając młodą pierś.
    
    - rechotał Polak na swym siwym arabie.
    
    - rzekł Wittman chwytając uzdę konia Ingmara, czym pomógł mu zeskoczyć na ziemię.
    
    Rosły Szwed dojrzał pod swoimi stopami gruszki. Wybrał najdorodniejszą i nie mówić ani słowa szedł brzegiem Skaldy.
    
    Położył ją na zmurszałym pniu. Arnulf wytężał wzrok. Wycelował pistolet. Był tak zabsorbowany mierzeniem, że nie poczuł, jak Salomon kładzie mu drugą gruszkę na czubku głowy. Flamandczyk wypalił.
    
    Czy to dzięki jego celności, czy też wielkiemu szczęściu, trafił, rozrywając owoc na kawałeczki. Huk wystrzału zlał się z innym hałasem. Świsnęła młodemu mężczyźnie kula nad głową, rozlał się sok ...
«12...6789»