1. Przyjacielska wymiana.


    Data: 27.07.2024, Autor: Mandaryna

    ... cipie. Jednocześnie ściskałam jego jądra i pieściłam jej cipke. Miała duże wargi sromowe, które wisiały jak dwa wisiorki... Wiła się jak kotka.
    
    Złapała mnie za nogę i lekko szarpnęła.
    
    Sekundę później leżałam, przed nią. Jej jezyczek , zlizywały że mnie śluz, którego było sporo.
    
    - delikatnie - prosiłam.
    
    Lecz nie było jak. Gdy Oli walił ja mocno. Jej usta przyssały się cipki. Złapałam kolesia za kutasa.
    
    - chodź tu... - poprosiłam podniecona.
    
    Zaczęłam mu obciagać, łapczywie niemal się dławiąc.
    
    Chciał się wycofać.
    
    Otworzyłam usta. Nagle potężny strumień spermy tryskał mi do ust. Gdyby tego było mało, podczas mojego orgazmu, który nie był, tak przyjemny. Gdyż wszystko mnie bolało, również w środku.
    
    Facet obok, waląc sobie, spuścił się na mnie.
    
    Miałam dość.
    
    Nie wiem kiedy, Oli się zlał. Łaska leżała na plecach. A sępy zaczęły ja pięścić. Mi się jeszcze oberwało spermą, gdy się przesuwałam, robiąc im miejsce.
    
    Wyjebana. Leżałam z Olim patrząc na ich zabawy. Gdy zapytał.
    
    - zadowolona...
    
    - nie pytaj. Nie będę mogła chodzić.
    
    Godzinę później, po długim prysznicu. Ubraliśmy się.
    
    Postanowiliśmy jeszcze się napić. I zadzwonić po taksówkę. Na zegarze było po pierwszej w nocy.
    
    W domu.
    
    Usnęłam jak niemowlę.
    
    Rano obudził mnie śmiech Karoliny. Gdy otworzyłam oczy, siedziała obok Roberta. Który zbliżył się, do mnie.
    
    - chej Żabko. - jak się bawiłaś.
    
    - nie wiem czy chcesz wiedzieć.. - odpowiedziałam całując go.
    
    Od pasa w dół wszystko mnie bolało. -)
    
    Ciężko było mi się ruszyć.
    
    - nawet mnie nie dotykaj - syknęłam na męża. Patrząc na moje biedne, nagie ciało.
    
    Posiedzieliśmy jeszcze z godzinkę. I wróciliśmy do domu.
    
    Odkładając na potem, naszą rozmowę. Gdyż ciężko byłoby, się nam powstrzymać. Żeby się nie kochać.
    
    Ale jedno jest pewne. Kiedyś może powtórzymy ten dzień.
«12...891011»