1. Bezsenność w Seattle


    Data: 14.11.2019, Autor: nefer

    ... zaspokojony.
    
    Wysunęła się spod towarzysza, ułożyła na boku i naprowadziła dłoń kochanka na bardziej jeszcze niż poprzednio wilgotny kwiat kobiecości.
    
    - Uprzejmość nakazuje, żebyś dokończył przynajmniej w ten sposób.
    
    - Ja, przepraszam, nie wytrzymałem, nie potrafiłem...
    
    - Ciii... – Uśmiechnęła się lekko. - Przyjmę to dzisiaj jako twój hołd, ale bierz się do pracy.
    
    Tym razem nie próbował już chwytać uciekiniera, po prostu gładził go opuszkami palców. Zacisnęła uda i ułatwiła w ten sposób zadanie. Posłyszał narastające jęki, poczuł zesztywnienie ciała, serię przeszywających je dreszczy. Kontynuował starania do chwili, gdy rozchyliła nogi i odsunęła jego dłoń. Przez chwilę tuliła się jeszcze do ramienia kochanka.
    
    - Musimy wstawać, Frank. Naprawdę, mam dzisiaj ciężki dzień. Dzięki tobie zdołam może stawić mu czoła.
    
    - Cieszę się, że potrafiłem cię zadowolić, Ariadno.
    
    - Tak. Myślę, że będziesz częściej wzywany celem zreferowania różnych kwestii.
    
    - Możesz na mnie liczyć, Milady. - Pocałował ją w nadal sztywną brodawkę.
    
    - Tylko nie wbijaj się w dumę, Dyrektorze Wydziału Nośników Tradycyjnych. Nie jesteś, co prawda, łamagą, ale też trudno uznać cię z najlepszego kochanka na świecie. - Złagodziła słowa uśmiechem. - Uznałam jednak, że zasłużyłeś na nagrodę, skoro wywiązałeś się z zadania, wspaniale zdałeś ten raport i zamierzam przyjmować w podobny sposób kolejne. A może wolałbyś awans, nadanie jakiegoś tytułu albo lenna? - W głosie Najwyższej zabrzmiała ...
    ... nuta przekory.
    
    - Lady Ariadno? - Chyba kompletnie się pogubił. - Przecież nie słuchałaś nigdy dłużej niż przez kilka minut. Zawsze zasypiałaś, dzisiaj i przy innych okazjach.
    
    - I bardzo dobrze. Trafiłam na ciebie przypadkiem, przyznaję. Ale przekonałam się, jakim jesteś skarbem i nie zamierzam z niego rezygnować.
    
    - Milady?
    
    - Och, Frank. Jeszcze nie rozumiesz? Od dawna cierpię na bezsenność. Po prostu budzę się w środku nocy i nie potrafię zasnąć, godzinami przewracam się z boku na bok w tym przeklętym łożu, próbuję coś czytać albo słuchać doprowadzającej do szału muzyki relaksacyjnej, nawet liczyłam stada baranów. Ogromne stada, możesz mi wierzyć. I nic, zasypiam dopiero nad ranem, po czym budzę się wykończona, zmuszona zajmować się sprawami Korporacji. I jeszcze oczekują ode mnie, że będę wyglądać olśniewająco przy każdej oficjalnej okazji, to znaczy praktycznie przy wszystkich okazjach. Przecież nie zacznę popijać na sen albo brać jakichś prochów, to byłoby jeszcze gorsze. I zaszkodziłoby mojej pozycji bardziej niż uprawianie seksu z setkami kochanków. Dopiero ty potrafiłeś mi pomóc.
    
    - Ja, Najwyższa?
    
    - Wezwałam cię przypadkiem, bo rzeczywiście potrzebuję pewnych nietypowych informacji, a nie miałam czasu czytać obszernego raportu i zamierzałam wysłuchać skrótu z ust autora.
    
    - Ale za każdym razem, gdy zaczynałem, zasypiałaś.
    
    - Dokładnie tak, Frank. Jesteś niezastąpiony. Nie wiem dlaczego, ale twój głos natychmiast sprowadza sen. Długi, spokojny sen, ...