Bezsenność w Seattle
Data: 14.11.2019,
Autor: nefer
... spałam?
- Jakiś kwadrans, proszę pani. Dochodzi dziewiętnasta trzydzieści. - Tym razem Franka wyręczył mistrz fryzjerski.
- A niech to! Ten nieszczęsny bankiet wkrótce się rozpocznie. Jak mogliście pozwolić mi spać?
- Od dawna potrzebuje pani wypoczynku, Milady.
- To nie ma nic do rzeczy, czeka mnie ważne spotkanie i nie powinnam zbytnio się spóźnić. Bierzcie się do pracy, macie pięć minut. Zawiadomcie garderobiane, nich szykują, co trzeba!
Otoczona personelem, który rzucił się na nią ze zdwojoną energią, Najwyższa dopiero po chwili przypomniała sobie o zakłopotanym Dyrektorze Nośników Tradycyjnych.
- Wybacz, Frank. Ta drzemka... Opowiadałaś bardzo interesująco, ale teraz naprawdę nie mam czasu. Dokończysz innym razem.
- Oczywiście, proszę pani.
- Jesteś wolny. Odezwę się, gdy tylko znajdę wolną chwilę.
- Tak jest, Milady.
Skłonił się i skierował ku drzwiom. Tak oto przepadła niezwykła, może jedyna w życiu okazja. Sama Najwyższa Prezes zażyczyła sobie poufnego zreferowania kwestii, którą z niewiadomych powodów uznała za ważną, a on uczynił to w tak interesujący sposób, że zasnęła w trakcie jego wywodów. - „Doprawdy, Frank, nie nadajesz się na Biurokratę, ani tym bardziej na Dworzanina. No i trudno, widocznie nie jest ci pisana kariera w Zarządzie albo na Dworze. Zostaniesz tym, kim jesteś, Dyrektorem zapomnianego przez wszystkich Wydziału Nośników Tradycyjnych. Ale przecież dobrze się tam czujesz.”
A jednak, gdy następnego dnia pojawił się w ...
... swoim skromnym królestwie, nie potrafił znaleźć sobie zajęcia. Krążył zirytowany po bibliotece, nawet przeglądanie i porządkowanie ulubionych działów tematycznych nie sprawiało takiej satysfakcji jak przedtem. Musiał wreszcie przyznać samemu przed sobą, że nie potrafi pozbyć się z głowy obrazu Najwyższej, zarówno w obcisłym, lotniczym kombinezonie, jak i później, w nieoficjalnym stroju, który przywdziała, oddając się w ręce fryzjerów i kosmetyczek. Skapitulował i znalazł w sieci oficjalną stronę kroniki towarzyskiej Dworu. Oczywiście, relacjonowano tam szeroko wczorajszą uroczystość wręczania odznaczeń i następujący po niej bankiet. Ujęta w dziesiątkach holoprojekcji, Najwyższa prezentowała się jeszcze inaczej, w eleganckim stroju dworskim, ale nie mniej przez to atrakcyjnie. Personel spisał się dobrze, pomimo braku czasu spowodowanego jego własnym, beznadziejnym ględzeniem, a Milady jednak zdążyła na czas, a przynajmniej nikt nie ośmielił się wspomnieć o jakimkolwiek spóźnieniu. Na niezwykle zajmującym zajęciu przeglądania kronik towarzyskich oraz setek dosłownie hologramów Lady Ariadny, bo wydarzenie zrelacjonowano na wielu portalach, upłynęło mu całe przedpołudnie. Cóż jednak pozostało młodszemu managerowi Frankowi Mountainowi? Najprawdopodobniej w inny sposób Najwyższej nigdy już na oczy nie ujrzy.
Pogrążony w swym zajęciu, z niezadowoleniem przyjął kolejny sygnał połączenia. Tym razem nie wyróżniono go kodem czerwonym lecz pomarańczowym. Tym niemniej, oznaczało to, iż ...