Bezsenność w Seattle
Data: 14.11.2019,
Autor: nefer
... pragnie z nim mówić ktoś z Biura Dyrektora macierzystego Pionu Wywiadu i Służb Informacyjnych, musiał więc odebrać. Po wczorajszych doświadczeniach nie odczuł nawet zaskoczenia, gdy na ekranie pojawił się sam Wysoki Dyrektor.
- Cieszę się, że pana widzę, Frank – rozpoczął przełożony w sposób, który uznał widocznie za życzliwie bezpośredni, a który musiał zdziwić rozmówcę, skoro ostatnio spotkali się kilka miesięcy temu, a sir Randolph w zwykłych okolicznościach nie pamiętał zapewne imienia jednego z wielu podwładnych. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Oczywiście, że nie, panie Dyrektorze. Czym mogę służyć?
- Randolphie, Frank. Jesteśmy tutaj jak członkowie jednej rodziny, czyż nie? Chciałem spytać, czy nie potrzebuje pan przypadkiem pomocy w wykonywaniu swoich zadań? Może nie wszyscy właściwie to doceniają, ale mają one duże znaczenie dla Rodziny i Korporacji.
- Jakoś sobie radzę, sir Randolphie.
- Nikt w to nie wątpi. Gdyś jednak czegoś potrzebował, na przykład specjalnego wyposażenia, powiększenia limitów przesyłu danych albo dodatkowego personelu, daj znać.
- Będę o tym pamiętał, sir Randolphie.
- Trzymam cię za słowo, Frank. Zwracaj się bezpośrednio do mnie i w żadnym wypadku nie krępuj się poprosić o to, czego mógłbyś potrzebować. Przy okazji, byłbym zapomniał, przypominam o wydziałowym barbecue w przyszłym tygodniu, pogoda powinna dopisać.
- Z przyjemnością wezmę w nim udział, sir Randolphie.
Zaklął w duchu, po takim zaproszeniu to już ...
... na pewno się nie wykręci. Cóż jednak napadło starego?
- Bardzo na to liczę, Frank. Będziesz mile widzianym gościem.
- Raz jeszcze dziękuję za zaproszenie.
- To tylko przypomnienie, Frank. Rzecz jasna, byłeś zaproszony już wcześniej.
- Dziękuję, panie Dyrektorze.
- Randolphie, Frank. Liczę na ciebie i twoją obecność. Do zobaczenia.
No proszę, jak szybko rozchodzą się plotki. Nawet najwyższy poziom tajności nie zapobiegł temu, że stary pryk coś wyczuł. Ostatecznie stoi na czele Wywiadu i musiał dowiedzieć się o wczorajszej wizycie Pani Prezes. Może nawet o tym, że zleciła mu jakieś zadanie. I oczywiście, sir Randolpha zżera ciekawość, czegóż to Lady Ariadna szukała w Wydziale Nośników Tradycyjnych. W przeciwnym razie po cóż próbowałby wcisnąć tu własnych ludzi? I jeszcze to zaproszenie na barbecue... Wielu arystokratom trudno było pozbyć się dawnych nawyków i nadal próbowali snuć na Dworze wszelakiego rodzaju intrygi. Sir Randolph uznał zapewne, że nie zaszkodzi pozyskać sobie podwładnego, skoro z niewiadomych powodów otrzymał tajne zlecenie i miał okazję spotkać się z samą Najwyższą. Oczywiście, zawiedzie się na całej linii, bo Frank Mountain nie zamierza dać się wciągnąć w żadne machinacje, a tym bardziej ujawniać tajemnic Pani Prezes. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Pomyślał nadto z ironią, że jednak szef Wywiadu dysponuje niezbyt dobrymi źródłami informacji, skoro zawraca sobie głowę jakimś tam młodszym managerem, który ...