Kryzys (II)
Data: 17.08.2024,
Kategorie:
Brutalny sex
miłość,
akcja,
mafia,
Autor: pimafucin
... się jak oparzona, szukając telefonu. Leżąc, obserwował mnie z kamienną miną.
- Szlag! Pięć nieodebranych połączeń, zwolnią mnie. - przerażona oddzwoniłam do szefowej. Była wściekła i napomknęła coś o wypowiedzeniu i o tym, że nie muszę już przychodzić do pracy. Usiadłam zrezygnowana na skraju łóżka. Pogładził ręką moje plecy, od czego przeszły mnie ciarki. Zbliżył się i pocałował w bark. Objął i masował moje piersi i brzuch, mrucząc spokojnie.
- Przez ciebie straciłam pracę, zresztą kolejną. I co ja teraz zrobię?
Nie odpowiedział. Położył mnie powoli i zajął, ponownie zatapiając się we mnie. Po wszystkim poszłam się wykąpać, a gdy wróciłam, jego już nie było. Osunęłam się na ziemię i pociekły mi łzy. Nigdy nie czułam się tak samotna. Znalazłam pracę na nocną zmianę, na stacji benzynowej. Nic się nigdy nie działo, widywałam coraz mniej ludzi. Pracowałam tam cztery miesiące. Gdy kolejnego dnia porządkowałam zaplecze, słysząc kobiecy śmiech, przewróciłam oczami, przybrałam fałszywy uśmiech i wyszłam za ladę. Mina mi zrzedła, gdy ujrzałam Adama, który obcałowywał jakąś nastolatkę. Dziękowałam firmie za obowiązek noszenia czapki z daszkiem i nie podnosząc głowy, podeszłam do kasy.
- Dobry wieczór. - nabiłam rzeczy i zapytałam, czy było tankowane. Adam roześmiany odpowiedział, że nie i że tylko to. Gdy wyszli, osunęłam się na ziemię i rozpłakałam, ściągając czapkę. Nienawidziłam siebie za wszystko. Wyjęłam chusteczkę z kieszeni i wysmarkałam nos. Miała dosyć zabawne ...
... logo, co odwróciło moją uwagę.
- Proszę pani? Halo? - jego głos wyrwał mnie z otępienia, założyłam czapkę byle jak i podniosłam się, nie ukazując twarzy. - jeszcze to.
Rzucił na ladę orzeszki, chociaż wiedziałam, że ma na nie uczulenie. Po chwili zerwał mi czapkę z głowy i z triumfalnym uśmiechem pokiwał kpiąco.
- Twoja kariera widzę, kwitnie. - Spojrzałam na niego posępnie i nabiłam orzeszki.
- 3,50. - rzucił dziesięć dolarów, zabrał paczkę i wyszedł. Postanowiłam ze sobą skończyć. Wzięłam z półki butelkę litrowej wódki z sokiem i nie płacąc, po skończonej pracy, udałam się prosto do domu. Wypuściłam kota na dwór i zasłoniłam wszystkie okna. Wypalałam papierosa, po każdym skończonym drinku. Dosyć mocno mną sponiewierało. Po kilku godzinach picia wstałam chwiejnym krokiem i zaczęłam mówić głośno do siebie.
- I teraz tak, żył sobie nie podetnę, bo to boli. Uduszenie na klamce jest bez sensu, ale za to jest opcja skoczenia z okna. To wysoko, na dole beton, więc powinnam umrzeć szybko. Hmmm, hm, hm, hm myśl Jecta. Jak chcesz zginąć. Hym, hym, hym.
Zaczęłam biegać dookoła pokoju i cieszyć się do siebie i wygłupiać. Wywróciłam się o plecak i upadłam na podłogę, śmiejąc się przez łzy. Zamknęłam oczy. Po krótkiej drzemce ujrzałam postać nad sobą.
- Doprawdy bardzo dojrzałe. Chcesz, to mogę zostawić ci broń albo nawet cię zastrzelić.
Złapałam się za głowę i podniosłam powoli.
- Co ty tu robisz? Orzeszki? Nie chciałam ci ich sprzedawać, ale tak nalegałeś. - ...