Marta i sztuczna inteligencja (całość)
Data: 07.01.2020,
Autor: Historyczka
... ciebie… - dostawała spazmów, gdy język kochanka wykonywał ekwilibrystyczne akrobacje w jej najczulszym miejscu.
Rozkładała uda szeroko, jakby chciała być dla niego jeszcze bardziej otwarta, dać mu najdogodniejszy dostęp do jej łona. Nie widziała go, tylko go czuła. Cała jej uwaga mogła się skupić wyłącznie na jednym miejscu.
Wkrótce poczuła na sobie ciężar mężczyzny. A więc zaraz to się wydarzy! Zaraz będzie w pełni należeć do niego! Zaraz poczuje go w sobie.
- Och… weź mnie… posiądź mnie… - powtarzała szeptem.
Kiedy wsuwał się w nią, miała poczucie wypełnienia jakiejś misji. Oto ten, książę z bajki! Wymarzony. Pieczętuje ich związek. A ona oddaje mu się bez reszty. Zawiązane oczy i ręce są jakby dowodem najwyższego zaufania wobec niego. Właśnie oddania się, jak nigdy nikomu się nie oddała. Chustka opasająca oczy nakazuje skupić się teraz wyłącznie na jego męskości. Na klinie, który wtłacza się w nią. Który wbija się tak głęboko, jak nikt przed nim. Gdy wycofuje się, to tylko po to, żeby potem zagościć w niej jeszcze mocniej.
Marta w uniesieniu jęczy z rozkoszy.
- Achh… achh… Armandzie… bierz mnie… taaak.. taaak…
Zawiązanie oczu, to nie tylko zabranie zmysłu wzroku… to też zabranie czasu… Historyczce wydało się, że świat się zatrzymał i że czas się zatrzymał…
W duchu błagała: „O tak, chwilo… trwaj wiecznie…”
W pewnym momencie czas przyspieszył, niezmordowany Armand miał siłę do tak gwałtownych dźgnięć, że zdało jej się, że uczestniczy w jakimś ...
... szaleńczym galopie.
Teraz jęczała jak w transie. Głośno, szybkimi stęknięciami.
Kiedy skończył, miała ogromną chęć objąć go, ale nie było to możliwe. Miała przecież związane dłonie. Czuła się jak łup, jak branka spętana w niewoli.
- Rozwiążesz teraz mnie? – szeptała.
- Nie… ale teraz poznasz moje duże możliwości… ja mogę tak trzy razy z rzędu…
Marcie wydało się to niewiarygodne. Usłyszała jak skrzypi podłoga, jakby najpierw jej kochanek oddalał się, po czym podszedł znowu. Już nic nie mówił. Poczuła tylko na policzku twardy, mięsisty kształt. Sunął do jej ust. Wobec czego otworzyła je i tam go przyjęła. Wydał jej się o wiele mniejszy, niż przed kilkoma chwilami, gdy gościł w jej łonie… Znowu zasłonięte oczy powodowały, że cała jej uwaga skupiła się na zawartości jej buzi. Ssała go, pieściła językiem. To, że nie mogła sobie pomóc rękoma, dawała kolejne doznania. Czuła, jak w jej ustach twarda męskość jeszcze bardziej nabrzmiewa. Ale i tak, jakby daleko jej do stanu wcześniejszego… Marta połyka go zachłannie, mimo, że nigdy nie była zwolenniczką „robienia loda”. Teraz, jakby to było coś innego. Wszak jest to jej wymarzony książę. Godzien najwyższych dowodów uznania, najczołobitniejszych hołdów. Słyszała jak chłopak dyszy, ale kompletnie się do niej nie odzywa. Ona sama chciałaby mu wykrzyczeć: - Jesteś cudowny! Twój miecz jest wspaniały! – ale miała zajęte usta…
Z kolei zawiązanie oczu powodowało, że ogarnęła ją wielka ciekawość – jak wygląda członek jej kochanka? ...