1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... oburzeniem. Momentami pozwalała sobie również na niewinne żarciki, których źródłem była moja wciąż niedoskonała polszczyzna. Swoją drogą, to pewnie bariera językowa sprawiła, że pominęłam wiele drastycznych wątków z czasów dzieciństwa i dorastania. Zwyczajnie brakowało mi odpowiednich słów, by opisać ogrom rozpaczy, jaki mnie w tamtych czasach dotykał.
    
    Przeszłyśmy niemal całą dzielnicę. Skończyłam mówić akurat wtedy, gdy przed nami ukazał się cel wędrówki. Dziwnym zbiegiem okoliczności, Justyna zaciągnęła mnie do tego samego pubu, w którym przed dwoma dniami zrobiłam laskę Borysowi.
    
    Przed wejściem zawahałam się przez moment. Zastygłam w miejscu i rozważałam szybki odwrót.
    
    - Czemu wybrałaś akurat to miejsce? - spytałam podejrzliwym głosem.
    
    Justyna uniosła brwi na znak zdziwienia. Chciała wyrazić ten stan na głos, lecz po chwili coś do niej dotarło. Jej twarz złagodniała.
    
    - Chyba rozumiem. To tutaj cię ten fiutek przyprowadził - stwierdziła.
    
    - Tak.
    
    - Jeśli chcesz, możemy iść gdzie indziej. Ale, skarbeńko, zastanów się. Czemu miałabyś odmawiać sobie wolności?
    
    - Pewnie masz rację – przyznałam, choć wciąż brzmiałam na nieprzekonaną.
    
    - No dobrze, zróbmy tak: jeśli w środku napotkamy tego jebanego Ruska, robimy w tył zwrot. Pasuje?
    
    - Przecież wiesz, że ja też jestem Ruska...
    
    - No proszę, czyli humorek znowu dopisuje – zaśmiała się, po czym otworzyła drzwi wejściowe.
    
    W lokalu było tak samo, jak poprzednio. Przy automacie wnerwiał się starszy ...
    ... pan. Wulgarna barmanka polewała wódkę cherlawym chłopakom, ubranym w połyskujące, kolorowe ortaliony. Jeden z nich miał na sobie sportową kurtkę z napisem „odidos”. Zabawne, bo identyczny model dało się zakupić na moim straganie.
    
    Tym razem barmanka nie flirtowała z gośćmi, najwyraźniej towarzystwo nie było w jej guście. Nie zmieniło się natomiast to, że popijała w godzinach pracy.
    
    Zamówiłyśmy dwa piwa. Dziewczyna musiała mnie rozpoznać, bo od razu posłała zimne, nieprzychylne spojrzenie.
    
    Justyna uparła się, że zapłaci za nas obie. Kiedy sięgała po resztę, barmanka złapała ją za nadgarstek.
    
    - Tylko mi tu żadnego kurewstwa nie urządzać, zrozumiano? - wyszeptała groźnie, patrząc wymownie w moim kierunku.
    
    Justyna wyszarpnęła rękę oraz pieniądze.
    
    - A obijanie twojej brzydkiej japy wolno urządzać? - odpowiedziała równie wrednym tonem.
    
    - Nie prowokuj mnie, dziwko, bo cię rozgniotę – burknęła barmanka, ale jej fason jakby osłabł.
    
    Dresiarze przysłuchiwali się uważnie tej wymianie zdań, a na koniec buchnęli zwierzęcymi śmiechami.
    
    - Solówa, solówa! - rechotali.
    
    Usiadłyśmy w kącie sali. Nie podobała mi się ta napięta atmosfera. Irytowały mnie wszechobecne śmiechy-chichy i lekceważące, ironiczne spojrzenia. Miałam wrażenie, że nawet dziadek coraz rzadziej wrzucał bilon do automatu. Jego uwagę przyciągały długie nogi Justyny albo moja twarz. Pewnie pamiętał jaki zrobiłam z niej użytek przed dwoma dniami.
    
    - Co takiego jest w tej budzie, że tak często tu ...
«12...171819...97»