Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... na odchodnym.
Dopiero kiedy zniknął podbiegła do mnie grupka zatroskanych osób. Pytali czy wszystko dobrze, czy nic mi nie jest. A może potrzebna jakaś pomoc? Nie reagowałam. W milczeniu ustawiałam stelaż na swoje miejsce. Roztrzęsionymi rękami zbierałam z ziemi porozrzucane bluzki, co niektóre skropiłam łzami.
Nie byłam w stanie dalej pracować, a jednak odsiedziałam swoje. Wolałam nie narażać się Borysowi w żaden sposób.
Do końca dnia nie sprzedałam ani jednego towaru, bo na widok moich zapłakanych, opuchniętych oczu klienci dyplomatycznie przyspieszali kroku. Rozpacz potęgował również fakt, że Justyna złamała obietnicę i nie wróciła już na bazar.
8. c.
Wieczorem długo dobijałam się do jej mieszkania, ale ewidentnie była poza domem. Zza drzwi dobiegało jedynie ujadanie psa. Szukałam jej po całej dzielnicy, co i rusz przystawałam w budce, by przedzwonić na domowy telefon. Nie odbierała, ciągle jeszcze nie wracała do siebie. Zaszłam do speluny, gdzie ponownie natknęłam się na Borysa. Siedział przy barze, pił na umór i obmacywał barmankę, która chichotała za każdym razem, gdy położył łapsko na jej piersi.
- Ale ty masz te cycuszki – bełkotał. - No słowo daję, jak dalej będziesz nimi tak kręcić to ci je odetnę i wypcham na eksponat.
Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli mojej obecności. Jedynie jakiś łysol, siedzący kilka hokerów dalej, uwiesił na mnie natrętne spojrzenie. Powolutku wycofałam się do wyjścia. Tutaj również nie odnalazłam Justyny.
Z ...
... braku innych możliwości, wróciłam do domu, gdzie przelałam kolejne łzy.
Nie potrafiłam zrozumieć jej zniknięcia. Czyżby jednak usłyszała to moje „kocham cię” i postanowiła przystopować rozwój wydarzeń? Spłoszyłam ją, a może coś jej się stało?
Chwilę później znów wybiegałam na zewnątrz, zmierzając do najbliższego telefonu. Tknięta nagłą myślą, obdzwoniłam wszystkie warszawskie i okoliczne szpitale, jakie tylko znalazłam w książce telefonicznej.
Też nic.
Na policję nie poszłam, ponieważ dobrze już poznałam ich procedury. Wiedziałam, że tylko mnie obśmieją. Tak właśnie zareagowali, gdy próbowałam zgłosić zaginięcie męża. Ponoć zaginięcie jest możliwe tylko wtedy, gdy upłynie wiele dni.
Poza tym wciąż nie miałam pewności czy ściganie Justyny rzeczywiście było konieczne. Może po prostu coś jej wypadło? Przyjechał ojciec albo odwiedziła kuzynka? W zasadzie mało wiedziałam o jej prywatnym życiu. W tej sytuacji łatwo mogłam zrobić z siebie kretynkę.
Postanowiłam przygasić emocje.
9. Nienawiść.
Aby uśmierzyć nerwy zakupiłam po drodze butelkę wódki. Pierwsze dwa łyki wzięłam jeszcze na klatce schodowej, tak bardzo było mi to potrzebne. Krztusiłam się i omal nie zwymiotowałam, nim dobrnęłam do domu.
Filipa znów nie było, za to na stole kuchennym pojawił się kolejny banknot. Cokolwiek robił, musiało to być nielegalne. Wzdrygnęłam się na wspomnienie faceta, który wczorajszego wieczora podwiózł go pod blok. Synek najprawdopodobniej wkraczał na bandycką ścieżkę, ...