Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... resztą twarzy ukrywałam je w ramionach.
Tłukł pasem po plecach i pośladkach. Każde uderzenie powodowało w mojej głowie eksplozję; czułam się tak jakby mnie siekano ostrym przedmiotem, a jednocześnie przypalano ogniem. W końcu złapał zadyszkę i przerwał torturę.
- Czy to naprawdę konieczne? – sapał – Czy nie możemy po prostu zacząć od nowa? Żyć normalnie, jak facet z kobietą? Czemu ciągle zmuszasz mnie do takich ruchów? Ja nie biję kobiet.
- Przestań... - wydukałam z trudem – to boli.
- Nigdy bym cię nie skrzywdził – szepnął dziwnym, lunatycznym głosem, po czym uderzył jeszcze raz, tym razem prosto w moją głowę.
Zamroczyło mnie na chwilę. Jakby przez mgłę dostrzegałam niewyraźną, roztańczoną sylwetkę, a do uszu docierały zniekształcone fragmenty jego filipik. Wykrzykiwał coś o „dawaniu mi szkoły” i „koniecznych środkach”. Lał mnie dalej, po łopatkach, szyi, potylicy. Trzaski pasa przybierały na sile oraz były coraz głośniejsze. Czułam, jak moja skóra się rozwiera, wypuszcza krew. Powoli godziłam się z myślą, że nie ujdę z tej historii z życiem, ale akurat wtedy ciosy ustały.
Przetarł spocone czoło, przygładził wąsa, po czym złapał swoje prącie. Jego mały fiut sterczał, sprężony do granic swoich możliwości. Wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć. Nie spermą, ale ciałem – zwyczajnie rozerwać się od środka, na drobne mięsne strzępy.
Rozchyliłam nogi. Wykonałam zapraszający gest, który Borys odebrał jako ostateczną kapitulację.
- Nie będziemy już do ...
... tego wracać, dobrze? - powiedział – Uznajmy, że to nasz nowy początek. Bądź dla mnie miła, a ja odwzajemnię się tym samym.
Umościł swój wielki brzuch na moich plecach, po czym wetknął penisa do kompletnie suchej cipki. Momentalnie się wycofał. Splunął na rękę, rozsmarował plwocinę wokół główki, a następnie powrócił do penetracji.
- Zobaczysz, będziemy mieli cudowne życie – przekonywał, posuwając mnie od tyłu, w pozie zdobywcy.
W łazience rozległo się rytmiczne plaskanie. Borys wdzierał się w moje wiotkie, nieruchome ciało z dziką energią. Po kilku minutach jęknął i spuścił się do środka.
Pocałował mnie w szyję, klepnął po pupie, a następnie prędko wyszedł. Z oddali słychać było, jak raczy się kolejną porcją alkoholu.
Leżałam nadal na kaflach podłogi. Pomimo szoku, zaczęłam wreszcie analizować swoje położenie.
Udało mi się zachować życie, ale nie dostrzegałam w tym niczego dobrego. Byłoby lepiej, gdyby ten tępak zatłukł mnie na śmierć. Czułam, że zabraknie mi odwagi, by dokonać samobójstwa, a w tym momencie niczego nie pragnęłam tak mocno, jak nagłego, logicznego końca.
CZĘŚĆ II.
1. Marazm.
W ciągu kilku następnych miesięcy powoli godziłam się z rolą niewolnicy. Wyparowały ze mnie wszelkie odważne marzenia o szczęściu, czy choćby o zadowoleniu, płynącego z codziennych aktywności na świecie. Byłam grzeczna, cicha, usłużna.
Mój obecny żywot sprowadzał się do robienia zakupów, gotowania oraz wypinania tyłka na każde skinienie mężczyzny. Trudno było mi ...