1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... wyplułam.
    
    - Ty gnoju! – wrzasnęłam, ledwo powstrzymując odruch wymiotny. - Wypierdalaj!
    
    - Jeśli komuś o tym powiesz, umrzesz – syknął, zaciskając dłoń na mojej szyi.
    
    Podduszał przez chwilę, po czym uśmiechnął się wrednie i zaczął lizać twarz. Przeciągał język po obu policzkach, ślinił też wargi oraz przymknięte oczy.
    
    - Wszyscy cię jebią – szeptał z szaleńczą pasją. - Jesteś kurwą od urodzenia, wiesz o tym?
    
    Nie byłam pewna czy miał na myśli rodzinę czy też dzieciaków z podstawówki, którzy w istocie brali mnie jeden po drugim. Zapewne chodziło o jednych i drugich. W każdym razie ten zimny, fanatycznie zacietrzewiony ton, w jakim młodszy braciszek wypowiadał swoje opinie, sprawił, że zaczęłam się go bać. I to odczucie nigdy nie minęło.
    
    W tych mrocznych czasach sporo miejsca było też dla tak zwanych wujków, kolegów ojca, którzy najpierw pożerali mnie wzrokiem i na głos chwalili osobowościowe atuty, by w kulminacyjnej fazie libacji z trudem powstrzymywać rozbuchane apetyty. Przekraczali granicę wytrzymałości i już otwarcie polowali na przechodzący dziewczęcy tyłek. Zwykle atakowali przed drzwiami od kibla. Obejmowali łapczywie, niby z wujowską czułością. Ocierali się tłustymi, spoconymi brzuchami, przygniatali nabrzmiałe krocza do moich ud. Pełnymi gardłami rzucali coś w rodzaju „chodź tu, ty mała urwisko!” (jakby sprawa dotyczyła niewinnego przekomarzania się), zaś na ucho składali propozycje rozkoszy. Cielesnej lub finansowej.
    
    Jeden z wujków, ten ...
    ... najbardziej rozochocony ze wszystkich, pewnego dnia próbował siłą zmusić mnie do uległości. Poczekał, aż pójdę skorzystać z toalety, a kiedy to wreszcie nastąpiło, rzucił się na mnie z wprawą seryjnego gwałciciela. Jednym silnym ciosem przygniótł do umywalki. Zamknął łapsko na ustach i odebrał dech. Drugim łapskiem podciągnął koszulę, odsłaniając cipkę, która ledwo co pokryła się rzadkim włosiem. Rozsunął rozporek i wyciągnął małego, napiętego kutasa. Kiedy osadził główkę w pochwie, obudziło się we mnie poczucie krańcowej niesprawiedliwości. Dostałam szału.
    
    Z całej siły ugryzłam go w dłoń, a potem w ramię. Wpijałam zęby głębiej, niż nakazywała samoobrona – przechodziłam wręcz do kontrofensywy. Gryzłam w uniesieniu, jakby walcząc o nagrodę za całokształt doznanej niegodziwości. Ryczał z bólu i miotał się w amoku, próbując uwolnić ciało z bolesnego uścisku. Wreszcie rzucił mną ku przeciwległej ścianie, po czym natychmiast czmychnął, obficie zalany posoką.
    
    Ja też byłam cała we krwi, choć nie należała ona do mnie. Plułam nią przez długi czas i klęłam dziecięcym głosikiem. Wyplułam też fragment jego skóry, jaki utknął pomiędzy moimi zębami.
    
    Siedziałam na ziemi, oparta o ścianę. Kuliłam się ze strachu, choć jednocześnie odczuwałam niewysłowiony triumf. Mówiłam sama do siebie. Składałam oficjalną obietnicę, że już nikt więcej nie dotknie mojego ciała, jeśli ja sama nie będę do tego dążyć. Niebawem w łazience pojawiła się matka. Przyklękła i bez słowa zaczęła wycierać ze mnie krew. ...
«12...555657...97»