1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... przypadku nie chodziło o zauroczenie, ale raczej o jednorazową, erotyczną fantazję, która właśnie znalazła ujście. Borys nie znał mnie zbyt dobrze, więc pewnie nie spodziewał się, że pójdzie aż tak łatwo.
    
    Justyna była w błędzie. Poza spermą w żołądku, niczego szczególnego tutaj nie uzyskałam. Wytarłam w chusteczkę resztki rozmazanej szminki oraz zeschniętego nasienia. Podjęłam decyzję, że od następnego dnia zacznę szukać nowej pracy.
    
    Kiedy zaparkował pod moim blokiem, przerwał milczenie:
    
    - Alinko, jesteś świetna – podsumował.
    
    3. Filip.
    
    Nad ranem znów doświadczyłam wielokrotnych przebudzeń. Tym razem nie z powodu kacowych suchot, ale ze strachu przed nieproszonym gościem. Nerwów nie uśmierzał nawet fakt, że przed snem przekręciłam klucz w drzwiach od sypialni.
    
    Filip zjadł śniadanie chwilę przede mną, lecz wciąż siedział przy kuchennym stole i grzebał widelcem w resztkach jajecznicy.
    
    Siedział ponuro na krześle, niemal kompletnie nagi. Jedyne, co miał na sobie, to luźne bokserki oraz słuchawki od walkmana. Kiedy szykowałam posiłek, wodził za mną pustym, nieprzeniknionym wzrokiem. Co i rusz przyłapywałam go na podglądaniu moich piersi, na wpatrywaniu się w pośladki albo na omiataniu nóg – ciągle tym samym, dziwnym spojrzeniem. Od jakiegoś czasu robił to niemalże codziennie.
    
    Zawsze był cichym dzieckiem, jednak po zaginięciu ojca zrobił się jeszcze cichszy. Czasem potrafił milczeć całymi tygodniami, budząc we mnie coraz większy niepokój.
    
    Oleg dobrze ...
    ... wiedział, jak do niego dotrzeć. Spędzał z synem sporo wolnego czasu. Zabierał na piłkę albo uczył naprawiać silnik w naszej wiecznie niedomagającej ładzie. Miał z nim dobry kontakt, czego na pewno nie dało się powiedzieć o mnie. Ja natomiast niemal od dzieciństwa nosiłam w sobie przekonanie, że nigdy nie będę dobrą matką.
    
    Nie zaniedbywałam Filipa, ale trzymałam na dystans. Przeważnie byłam dość sucha i zasadnicza. Nie pozwalałam sobie na standardową, matczyną ckliwość, bo zwyczajnie nie odnajdywałam jej w sobie. Traktowałam go trochę, jak rówieśnika. Chciałam, by jak najprędzej porzucił dziecięcą infantylność i zaczął gadać ludzkim głosem. Natomiast teraz, gdy gwałtownie dojrzewał, traciłam nad nim wszelką kontrolę.
    
    O dziwo, tego dnia wykazał ochotę do wymiany zdań. Zerwał z siebie słuchawki, po czym oparł łokcie o stół, przybierając hardą, męską postawę.
    
    - Nie idę do szkoły – obwieścił buńczucznie, wiedząc, że nie potrzebuje na to mojej zgody.
    
    - W porządku – odparłam machinalnie, wrzucając jajka do parującego garnka.
    
    - Nie spytasz dlaczego? - obruszył się.
    
    - Wierzę, że masz jakiś powód.
    
    - Złapałem fuchę, zarobię dziś trochę kasy – wyjaśnił dziwnym, jakby uroczystym tonem. - Dołożę na mieszkanie – dodał po chwili.
    
    - Dziękuję bardzo, ale poradzę sobie bez ciebie – Mój głos lekko zadrżał.
    
    Filip prychnął lekceważąco i już nie kontynuował tego wątku. Czuć było po nim głębokie niezadowolenie.
    
    3. b.
    
    Pół godziny później stałam przed lustrem w łazience. ...
«12...567...97»