Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... wreszcie?!
Skończył.
4. c.
Opadł na moje plecy i wsunął ręce pod rozpłaszczone piersi. W tym samym czasie i ja doznałam orgazmu. Nie zamierzałam jednak dawać mu satysfakcji, więc z całych sił ukrywałam oznaki przyjemności. Wstrzymałam jęk, choć kosztowało to niemało sił. Drżałam, ale równie dobrze mogło być to spowodowane strachem, przynajmniej w oficjalnej wersji zdarzeń.
- Twoja zarośnięta cipa jest moja. Twoja brudna dupa jest moja. Twoje usta też – pohukiwał, po raz nie wiadomo który wykazując się niebywałą subtelnością w kontaktach z płcią żeńską.
- Poczęstuj kogoś innego swoją zarośniętą cipą, swoją brudną dupą albo swoimi ustami, a zobaczysz... - dopowiedział, tym razem już lekko rozmiękczonym głosem. - Utnę ci to wszystko, a kolegę wyślę na zawsze do Niemiec.
Szturchnął mnie jeszcze kilka razy, ładując do środka ostatnie krople nasienia, a w końcu całkiem zastygł.
Po jakimś czasie westchnął donośnie i wyciągnął członka. Poczułam strużkę wilgoci przesączającą włosy łonowe, majtki oraz pełznącą wzdłuż nogi.
- Nie wiem czy po kryjomu bierzesz jakieś tabletki, czy nie... - zagadnął znowu, dla odmiany spokojniejszym, odprężonym tonem. - Ale jeśli to robisz, przestań. Dobrze ci radzę.
Wiedziałam, że zaraz rozwinie myśl, choć też nie czekałam na nią ze zbytnim przejęciem.
- Taką mam zasadę, że jeśli jestem z kobietą, to tylko z tą jedną, jedyną. Dlatego przy seksie zawsze idę do końca. Nie uznaję gumek, spiralek, całej reszty tych gówien. ...
... Jeśli jestem z kobietą, to tylko do końca. Ciebie zapinam już od dłuższego czasu, oczywiście zawsze do końca... i co? I brzuszek jakoś urosnąć nie chce.
Przełknęłam ślinę i zaapelowałam do nerwów, by nie zdradziły jak bardzo byłam teraz zdenerwowana. Wkurzało mnie to, że muszę tu być, z tym wstrętnym, zapijaczonym sadystą, który na domiar złego wykazywał mentalność niedorosłego chłopca. Sposób, w jaki chciał mi zakomunikować pragnienie założenia rodziny zakrawał wręcz na parodię. Nie mówiąc już o całej towarzyszącej temu otoczce; przecież dopiero co bez pozwolenia zerżnął mnie w lesie, zaraz po pochowaniu psa mojej najlepszej przyjaciółki, którą prawdopodobnie też zabił i zakopał w tym samym miejscu.
Złapał mnie za tyłek i raptownym ruchem ściągnął z frontu pojazdu. Stanęłam przed nim w wymęczonej, struchlałej pozie.
- No to jak jest z tymi tabletkami, Alinko? - zapytał, siląc się na pogodny ton.
- Borys, to się musi skończyć – wydukałam. - Musisz skończyć ze mną. Mówię ci, to nie ma sensu.
Milczał, ubierał spodnie i nie obdarzał mnie spojrzeniem. W ręku ściskał pasek.
- Powiedz to – ciągnęłam - że między nami koniec.
- Nie zaczynaj – zaszeptał. - Nie chcę tego słuchać.
Zabrzmiał nagle jak drobny przestępca, który nie może się pogodzić z werdyktem sądu.
- Zdejmij bluzkę – dopowiedział po chwili, zdecydowanie pewniejszym tonem.
Znowu poczułam impuls adrenaliny. Postanowiłam go jeszcze wzmocnić:
- Błagam cię, zamknijmy ten etap. Nic do ciebie nie ...