Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... pogodzona z tym, że lada moment zostanę litościwie dobita. Zadowolenie prysło, gdy Borys włożył mi spodnie, a następnie schwycił za ramiona i zaczął przesuwać w stronę pojazdu.
Otworzył drzwi od strony pasażera. Wepchnął najpierw tułów, który od razu zapaćkał krwią poszycie siedzeń, potem zajął się nogami.
Obszedł auto i zasiadł na fotelu kierowcy.
- Przepraszam, trochę mnie poniosło – powiedział drżącym głosem, jednocześnie majstrując przy biegach i pedałach.
- Czy zapięłaś pasy? - spytał po chwili.
4. d.
Urwał mi się film, nie wiedziałam na jak długo. Spływałam bezwładnie z siedzenia, z trudem unosząc brodę ku górze. Za szybami, które ubabrane były krwią, zamajaczyły kształty latarni i obskurnych zabudowań. Znów byliśmy w mieście.
Adrenalina ulotniła się z organizmu, przez co dopadł mnie atak paraliżującego bólu. Zaczęłam pojękiwać, cicho szlochać oraz marzyć o tym, bo ponownie utracić przytomność.
- Zabierz mnie do szpitala – błagałam. - Jest ze mną bardzo niedobrze.
- Nic ci nie będzie – odpowiadał.
Tym razem prowadził szybko. Nie chciał pewnie, by ktoś zauważył, że wiezie zakrwawioną, półprzytomną kobietę.
Przysnęłam na jakiś czas, a kiedy otworzyłam oczy na zewnątrz było już całkiem ciemno.
W końcu nastąpiło silne szarpnięcie hamulców, które rzuciło mną na deskę rozdzielczą. Borys wyskoczył z auta, obiegł je w błyskawicznym tempie, po czym zaczął mnie wyciągać ze środka. Złapał za dłonie i mocno pociągnął do siebie, powodując, że mój ...
... tyłek upadł boleśnie na płytę chodnika.
Szedł tyłem w stronę domu. Ciągnął mnie po trawniku, jak worek kartofli. Czułam jak niezapięte dżinsy zsuwają się w dół, a chłodna trawa drażni pokaleczoną skórę pośladków. Dopiero przy schodkach frontowych podjął większy wysiłek i narzucił mnie na swoje plecy. Krzyknęłam z bólu.
- Cicho! - warknął. - Ludzi pobudzisz.
Umieścił mnie na łóżku w sypialni. Przez dłuższy czas patrzył na mnie bezradnym wzrokiem, potem zaczął łazić z kąta w kąt, łapiąc się nerwowo za głowę.
Zacisnęłam zęby i rycząc przerzuciłam swoje ciało na brzuch. Nie mogłam już dłużej wytrzymać leżenia na skatowanych plecach. Wtedy zauważyłam gigantyczną czerwoną plamę na pościeli. A zatem z moich ran wciąż sączyła się krew.
Borys też musiał to zauważyć.
- Daj mi pomyśleć – powiedział, jakby do siebie.
Obrócił się na pięcie i wybiegł z pokoju. Dobrze wiedziałam, jaka będzie jego pierwsza decyzja w sprawie zaradzenia kryzysowi. Nie pomyliłam się – po kilku sekundach w salonie zaczęły brzęczeć butelki.
- Borys... - charczałam, choć moją intencją był krzyk – Wezwij kogoś...
Nie reagował, choć pewnie i nie słyszał moich nawoływań. Wypijał drink za drinkiem, ani na moment nie rozstając się ze źródłem alkoholu.
Czułam silne zawroty głowy oraz buzowanie w uszach. Kojarzyło mi się to ze słabością, jaka następuje po oddaniu dużej ilości krwi do badań, tyle tylko, że w tym przypadku nie była ona chwilowa. Znów balansowałam na granicy jawy i omdlenia, a ...