Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... pod uwagę charakter jego relacji z Borysem. Już samo podniesienie ręki na szefa mogło oznaczać dla niego wyrok śmierci, natomiast zabicie go musiało powodować konsekwencje o zdecydowanie szerszym zasięgu. Strzał w głowę ojca, gwałt na siostrze i matce, tortury na nim samym. Tak to przynajmniej wyglądało w filmach oraz opowieściach ludowych.
Dochodziłam do siebie w śródmiejskim szpitalu, pod którym przed miesiącem porzucił mnie Jurij. Niemal każdego dnia powracałam w myślach do jego ostatnich słów:
- Przeżyjesz, kurewko – powiedział z lekkim uśmiechem, układając moje zrujnowane ciało przed drzwiami do ostrego dyżuru i przykrywając własną kurtką (tym samym, skórzanym parciuchem, który wcześniej posłużył do upokorzenia mnie).
W normalnych okolicznościach brzmiałoby to okropnie, ale tamtego dnia dostrzegałam w tym jedynie oznaki troski, jakiej przedtem nie okazał mi chyba żaden mężczyzna. Poza tym w tej „kurewce” przemycał ironiczne wspomnienie o naszych niedawnych samochodowych kłótniach. Zatem w zaledwie dwóch słowach zdołał zmieścić pociechę, obietnicę życia, a zarazem podsumowanie przeszłości. To było trochę jak życzliwe zaklęcie, mające ustanowić nowy obraz mnie samej.
Ani ja, ani nikt inny nie widział już więcej Jurija na mieście. Zapadł się pod ziemię, dosłownie lub w przenośni.
Byłam mu wdzięczna za ratunek, ale nie robiło mi się przykro na myśl o tym, że być może już nie żył. Co prawda Jurij zwrócił mi wolność, ale to i on mi ją zabrał. Nie zapomniałam ...
... przecież, że jako pomagier Borysa szykanował mnie, śledził, pilnował. Zamordował jedyną osobę, dla jakiej żywiłam autentyczną miłość. A jeśli nie zamordował, przynajmniej nie osobiście, to na jakimś odcinku musiał uczestniczyć w zbrodni. Wreszcie to również on stał za deprawacją mojego syna, przyuczał go, jak tamten ma postępować, by każdego dnia stawać się coraz bardziej bezwzględnym i nieludzkim trybikiem w podziemnej machinie. Na polecenie Borysa, pokazywał mu tę najgorszą z możliwych dróg.
1. b.
Filip przychodził do szpitala prawie codziennie, co w pewnym momencie stało się dla mnie uciążliwe. Za każdym razem obdarowywał mnie wyrazami miłości, ale robił to tak, jakby nie był moim synem. Powitalnego całusa kierował zawsze na sam środek ust. Siedząc przy łóżku, gładził moje udo lub podnosił zagipsowane palce i przykładał do swoich warg.
Pielęgniarki były wzruszone jego postępowaniem:
- Ależ synek panią kocha!
Dzień w dzień znosił ciężkie siatki z zakupami, pełne owoców i słodyczy. Upominałam go, że obecnie będziemy mieć duży problem z pieniędzmi i powinien bardziej uważać na wydatki, ale ten ucinał wszelkie dyskusje. Twierdził, że „o wszystko zadbał” oraz, że w tej chwili powinnam martwić się jedynie o swoje zdrowie.
Czułam się osaczona, zwłaszcza tą jego nadmiernie okazywaną troską, a zarazem nie byłam w stanie protestować. Byłam zdana na niego.
Nawet po wyjściu ze szpitala musiałam korzystać z jego pomocy. To on opłacał rachunki i robił zakupy. Nie ...