1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... zrobiłem.
    
    - Wycofałeś się?
    
    - Nie mógł mi stanąć. Przez bitą godzinę. - ożywił się. - A jak w końcu stanął i zacząłem ją ciupciać, to nie mogłem się spuścić. Ani od tyłu, ani od przodu, ani w ogóle. W żadnej pozycji.
    
    - Dobrze, już dobrze – zaśmiałam się – Możemy sobie oszczędzić szczegółów. Pewnie po prostu pani nie przypadła ci do gustu. Albo byłeś zbyt zmęczony po nocy ze mną, a właściwie... po tamtym poranku.
    
    - Jurij dopłacił za kolejną godzinę, a potem za jeszcze jedną. Na nic. - ciągnął wywód, kompletnie ignorując moją uwagę. - Gdy już myślałem, że jestem tuż tuż, ciągle mi opadał. A tamta jeszcze się ze mnie podśmiewała po cichu. Wyszedłem zanim minął mój czas i przyrzekłem sobie, że już nigdy nie będę uprawiał takiego ciupciania. Za to Jurij wszedł do pokoju po mnie i dokończył sprawę. Później chwalił się, że miała orgazm.
    
    Ja natomiast obiecałam sobie, że już nigdy nie będę poruszać z nim podobnych tematów.
    
    Nasza relacja nie była najgorsza. Właściwie, nie przypominałam sobie, aby kiedykolwiek była lepsza. Wciąż byłam od niego zależna finansowo, ale z czasem sytuacja zaczęła się normować.
    
    Postanowiłam sprzątać ludziom domy. Po rozwieszeniu kilku ręcznie zrobionych ogłoszeń, zwracali się do mnie pierwsi klienci.
    
    1. c.
    
    Jakiś miesiąc później znów musiałam udać się do szpitala. Cierpiałam na dziwne bóle w brzuchu, a do tego bez przerwy zbierało mi się na wymioty. Byłam pewna, że to jakaś forma powikłania po urazach, wewnętrzny krwiak, a może ...
    ... nowotwór, o którym lekarze przedtem nie wiedzieli, jednak po wstępnym badaniu skierowano mnie na ginekologię.
    
    Tam niemal od razu dostałam obuchem w głowę.
    
    Byłam w drugim miesiącu ciąży.
    
    - Pan żartuje, prawda? - Z mojej twarzy odpłynęła cała krew.
    
    - To chyba dobra nowina, czyż nie? - dziwił się ginekolog.
    
    Wracając do domu, wielokrotnie liczyłam dni i za każdym razem doznawałam tej samej konfuzji. Zapłodnienie musiało nastąpić tuż przed rekonwalescencją. A zatem ojcem mógł być zarówno Borys, jak i mój syn.
    
    Jedna i druga myśl powodowała we mnie jednakowe obrzydzenie. Czułam wstręt do tego, co nosiłam w brzuchu.
    
    Chciałam się jak najszybciej pozbyć brzemienia. Iść na skrobankę albo skoczyć pod pociąg. Do pierwszego brakowało mi pieniędzy, drugie też nie wchodziło w grę, bo nie odnajdywałam w sobie odwagi.
    
    To koniec – myślałam. W dalszym życiu nie czekało mnie już nic oprócz ciągłej udręki, z każdym dniem coraz bardziej nieznośnej. Kładłam właśnie wielką tłustą kropkę nad „i” swojego żałosnego żywota.
    
    Popadłam w otępienie, które towarzyszyło mi przez wiele miesięcy.
    
    Znów pozwalałam synowi roztaczać nad sobą opiekę. Zajmował się całym domem. Sprzątał, robił zakupy, gotował. Dbał o to, bym dobrze się odżywiała, czasem nawet wmuszał we mnie jedzenie. Bywały też takie dni, gdy depresja nie pozwalała mi wykonywać najprostszych czynności. Filip sadzał mnie na klozecie, rozbierał do kąpieli i starannie obmywał moje ciało lub przenosił na rękach do łóżka.
    
    Gdzieś ...
«12...686970...97»