Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... Olegiem. Tłumaczyłam jej, jak bardzo brakowało mi zaradnego mężczyzny, kogoś, kto załatwi wszelkie sprawy za mnie, a przy okazji wytworzy niezbędny bufor między mną, a synem.
Na wspomnienie Olega Justyna zareagowała nagłym wykrzywieniem buzi.
- Przecież wiesz, że twój mąż nie był dobrym człowiekiem – wtrąciła.
- Był, jaki był – odpowiedziałam – Ale jego obecność ułatwiała mi życie.
- No jasne – kontynuowała sarkastycznym tonem – Raz na jakiś czas sypnął gotówką, aby załagodzić fakt, że dopiero co spuścił ci wpierdol po pijaku. To był potwór, Alina. Kiedy wreszcie dopuścisz do siebie ten fakt i zwyczajnie ucieszysz się, że ktoś go odstrzelił? Skurwiel nie zasługiwał na dalsze życie.
- Odstrzelił? - pochwyciłam.
Justyna żachnęła się, a następnie popadła w lekkie zakłopotanie.
- Skarbeńko – odezwała się po dłuższej chwili – Ty wciąż nie wiesz czym się zajmował twój mąż, prawda?
- Był kierowcą – odpowiedziałam bez namysłu.
- I co, taksówkarzem był? Woził ludzi albo sterował jakimś dostawczym tirem, wiecznie spragniony domu lub tirówek? - pytała z ironicznym, a zarazem podejrzliwym wyrazem twarzy.
Zamilkłam. Niespodziewana opryskliwość koleżanki wprowadziła zbyt wiele chaosu do mojej głowy.
Justyna prędko zdała sobie z tego sprawę.
- Bidulo, nie przejmuj się – zaapelowała łagodniejszym tonem – Dobrze wiesz, że twój stary robił dla mafii. Spartolił coś ważnego albo kogoś zdradził, więc go załatwili. Ale przecież nie było w tym twojego udziału. ...
... Nie musisz się obciążać winą.
Powoli docierało do mnie, jak naiwna byłam przez ostatnie lata. W istocie, nigdy nie zadawałam Olegowi pytań o jego pracę. Akceptowałam to, że ma jakieś swoje interesy, że musi często wybywać z domu i wracać o dziwnych, nieregularnych porach.
Dopóki miałam pieniądze, żyłam w cichej, bezpiecznej bańce i nie szukałam powodów ku temu, by kwestionować otaczającą mnie rzeczywistość.
Zamajaczył klient. Justyna prędko ucięła rozmowę i pomknęła na swoje stanowisko.
Ja w tym czasie mięłam gazetę w dłoni. Przewróciłam kilka kartek, od krzyżówki do działu ogłoszeń, gdzie zgodnie z wczorajszym przyrzeczeniem planowałam znaleźć nową posadę. Okazało się, że otępienie odebrało mi zdolności poznawcze. Wpatrywałam się w litery, ale odbierałam je jedynie jako śmieszne krzaczki, niezrozumiałe szlaki na pogiętym papierze.
Ktoś spytał o cenę swetra, wiszącego jako wabik. Z trudem przywołałam siebie do porządku i powróciłam do regularnego, zawodowego trybu.
- Kochana, stówkę kosztuje.
- A to prawdziwa wełna czy chińska?
- Najprawdziwsza, prosto z bułgarskich pól.
- Nie dałoby się taniej?
4. b.
Pod koniec dnia opustoszałe stoisko odwiedził Borys. Przyniósł kwiaty, czego zupełnie bym się po nim nie spodziewała. Jednak jeszcze mocniej zaskoczył mnie jego wygląd. Był ubrany w eleganckie, sztruksowe spodnie oraz świeżą, wyprasowaną koszulę. Do tego przystrzygł wąsa i starannie ułożył włosy, które połyskiwały od brylantyny.
Lekko speszony, ...