1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... gdzie nakazywała klęczeć i przyjmować na twarz wartkie strugi cuchnącego moczu.
    
    Po wszystkim brałyśmy wspólny prysznic, podczas którego zachowywała się już w zgoła odmienny sposób. Z czułością szorowała mi plecy i włosy. Wycierała ręcznikiem całe moje ciało, a potem jeszcze nakładała jakieś kremy. Traktowała mnie, jak siostrę, więc byłam dla niej siostrą. Aż do kolejnego spotkania, które znów zaczynało się od lizania palców stóp.
    
    2. j.
    
    Wielokrotnie odwiedzałam pewnego zamożnego trzydziestolatka, który zdawał się być pogrążony w głębokiej depresji.
    
    Był całkowicie nieprzewidywalny. Albo długo nie mógł uzyskać erekcji, albo tryskał w ułamku sekundy już przy samym wprowadzaniu członka do pochwy. Innym razem pchał mnie w leniwym rytmie przez ponad godzinę, po czym poddawał się i stwierdzał, że nie da rady skończyć. Zawsze płacił za trzy godziny, choć dla seksualnych uciech wykorzystywał z tego jedynie skromny wycinek czasu.
    
    Czasem tylko masowałam go i drapałam po włosach klatki, podczas gdy ten z pustym wzrokiem oglądał telewizję.
    
    2. k.
    
    Obciągnęłam karłowi, który przedtem przywitał mnie z tęgim rottweilerem przy boku (chyba nawet większym od niego samego). Chciał, bym w trakcie fellatio była naga i dogadzała sobie ręką. Pies obserwował to wszystko dzikim wzrokiem, a na zapach mojej cipki roznosiła go instynktowna żądza.
    
    Karzeł długo negocjował ewentualność dodatkowej usługi, uwzględniającej seks z jego pupilem, ale odrzucałam każdą cenę. W końcu poszliśmy ...
    ... na kompromis. Udostępniłam rottweilerowi swoje kolano, na których ten wygniótł dziwne, jakby drewniane przyrodzenie i wycisnął z niego całą zawartość jąder.
    
    Karzeł spuścił się po raz drugi, nawet nie dotykając swojego członka. Pękł od samego patrzenia na spływającą ze mnie, psią spermę.
    
    2. l.
    
    Pracowałam w pocie czoła. Przyjmowałam po kilkunastu klientów dziennie, choć jednocześnie czułam, że zbiera się wokół mnie coś niedobrego. Jakaś zła aura, która kazała sądzić, że jestem u schyłku swej działalności.
    
    Pierwsze trzeźwiące sygnały odbierałam od lokalnych bandytów.
    
    Ktoś mnie kiedyś zaczepił i powiedział, że „jak tak dalej pójdzie, będę miała naprawdę przejebane”.
    
    Innego dnia samochód zatrzymał się z piskiem opon. Wypadł z niego łysy kark, po czym rzucił o chodnik gówniarzem, z którym właśnie wracałam do domu.
    
    - Przez wzgląd na pamięć o Borysie nic ci teraz nie zrobię, ale zrozum, kurewko, że jeśli nadal będziesz dawać dupy za pieniądze, znajdziesz się pod naszą ochroną – tłumaczył przekonująco, zaraz po tym, jak w samochodzie wygrzmocił moją jamę ustną.
    
    Wypluwałam glutowate nasienie przez rozchylone drzwi, a ten perorował nade mną, kończąc w wymowny sposób:
    
    - Jedziesz na oparach mojej życzliwości. Inni chcieliby cię od razu zmiażdżyć albo pociąć twarz. I pamiętaj. Twój synek nie znaczy zbyt wiele na mieście, więc nie licz, że ci pomoże.
    
    Tego typu sygnały niepokoiły, ale i w pewien sposób nakręcały. Jak zresztą wszystko, co wyprawiałam w ostatnim ...
«12...808182...97»