Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... niby mam zrobić? - Zaśmiał się. - Kupić jej nowe mieszkanie, w jakimś innym mieście? Wybacz, ale mam własne sprawy, a każda z nich kosztuje.
Miałam stracha przed spotkaniem twarzą w twarz. Całymi godzinami szykowałam się, pielęgnowałam ciało. Zakładałam możliwie najbardziej seksowne ciuchy, po czym nagle uważałam je za nieodpowiednie do okazji. Eleganckie czernie kojarzyły mi się z pogrzebem, jasne kolory uchodziły za zbyt radosne. Ubierałam się w coś luźnego, ale też było źle. Moje zwykłe, znoszone ubrania tylko uwydatniały smętną starość, w jakiej się pogrążyłam.
Długo analizowałam w lustrze zniszczenia, które w większości spowodowane były piciem. Mówiłam sobie, że poczekam jeszcze jeden dzień, dam organizmowi odpocząć, a cerze przezdrowieć. Potem jednak zżerała mnie straszliwa trema, a wraz z nią przychodził wzmożony alkoholowy głód. Otwierałam butelkę wódki, upijałam się w pojedynkę, obiecując sobie, że już jutro ruszę na spotkanie z moją ukochaną. I tak w kółko.
3. b.
Wreszcie to ona sama przyszła. Zaskoczyła mnie w najgorszym możliwym momencie, bo niedługo przed otworzeniem drzwi obejmowałam klozet, by wyrzygać resztki wczorajszego przechlania.
Wyglądała dobrze, a nawet lepiej, niż dobrze. Jej twarz była tak samo gładka, jak przedtem. Nie dostrzegłam żadnych nowych fałd, zmarszczek, ani sińców pod oczami. Smukła, niemal młodzieńcza figura również nie uległa zmianie. Jedyną poważniejszą zmianę stanowiła fryzura. Gęsta, intensywnie czarna grzywka przycięta ...
... była tuż ponad brwiami, reszta włosów sięgała do uszu. Obie linie były perfekcyjnie równe i tworzyły wrażenie hełmu, wciśniętego na głowę.
- Cześć – wyszeptała niepewnym głosem. - Mogę wejść?
Nie wytrzymałam jej spojrzenia. Szybko spuściłam wzrok, przez co od razu poczułam się parszywie. Otworzyłam drzwi szerzej i zaprosiłam do środka.
Weszła powolnym krokiem. Wskazała ręką kuchnię, po czym wykonała pytający gest.
Chwilę później stałam przy kuchence, odwrócona plecami do gościa. Czekałam, aż gwizdek w czajniku zacznie wydawać dźwięk. Bałam się wypowiedzieć choćby słowo, bo wiedziałam, że wszystko, co ze mnie wyjdzie, zabrzmi strasznie. Rozmowa, która powinna w tej chwili nastąpić, nie miała żadnego dobrego początku. Nie dało się jej zacząć.
Było mi wstyd za siebie. Za to jak obecnie wyglądałam oraz co robiłam przez ostatnie lata. Chciało mi się płakać, a zarazem zdejmował mnie strach przed okazywaniem jakichkolwiek uczuć.
Podałam herbatę. Justyna sięgnęła po szklankę niespiesznym, ostrożnym ruchem. Piła małymi łyczkami, co i rusz posyłając mi płochliwe spojrzenia.
Dotarło do mnie, że jej również jest trudno, a przez to poczułam się trochę pewniej. Zaczęłam mówić. Szybko i energicznie. Ale prędko zamilkłam.
Zamierzałam opowiedzieć o wstydzie, a raczej o jego genezie. O wszystkim co mnie w międzyczasie spotkało. Ponadto potrzebowałam pilnych odpowiedzi. Czemu znikła? Kto za tym stał? A w zasadzie – za czym? Co się stało? Gdzie się podziewała, gdy Borys ...