Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... robił ze mnie niewolnicę?
Wyszedł z tego istny mętlik. Mówiłam o wszystkim naraz, a w zasadzie o niczym. Jąkałam się, plątałam, nie wykańczałam zdań. Brzmiałam, jak skończona wariatka.
- Alinko... - przerwała mi. - Proszę cię, nie denerwuj się.
- Nie jestem zdenerwowana! - wybuchłam.
Byłam autentycznie wściekła, ale momentalnie stłumiłam to w sobie:
- Przepraszam, muszę się umalować – powiedziałam, odchodząc nagle od stołu. - Źle się czuję bez tego.
W łazience nakładałam na siebie grube warstwy podkładu. Robiłam to niezbornie. Nerwowo i z roztrzęsionymi rękami. Miałam wrażenie, że z każdą chwilą staję się coraz brzydsza i starsza. Maska, jaką wklepywałam w twarz, upodabniała mnie do wyschniętej, popękanej mumii.
Grzebałam w kosmetyczce, szukając kolejnych, jeszcze mocniejszych eliksirów młodości. Przeczuwałam już, co za chwilę będzie. Kiedy sięgnęłam po kredkę do oczu, moja broda zaczęła się trząść, a dłoń dygnęła w niekontrolowany sposób. Umazałam tuszem kawałek policzka, po czym całkiem się rozkleiłam. Cisnęłam kredką o lustro i usiadłam na brzegu wanny.
Płakałam przez długi czas. Ryczałam wręcz, jak dziecko, które nie potrafi poradzić sobie z całym okrucieństwem świata. Jak dziecko, którym kiedyś byłam albo ktoś, kto od zawsze znajdował się w tym samym miejscu.
Flegma i łzy zwisały z mojego nosa, a poczucie bólu nadchodziło falami. Chwilami myślałam, że mam to już za sobą, a wtedy kolejny nagły skurcz przyprawiał o dzikie wycie oraz zaciskanie ...
... powiek.
W pewnym momencie poczułam dłonie na plecach. Ciągnęły mnie dokądś w bezkompromisowy, zdecydowany sposób. Moja zasmarkana twarz została wtłoczona pomiędzy piersi, schowane za cienką bluzką.
Justyna klęczała przy wannie. Jedną ręką dociskała mnie do siebie, drugą zaś gładziła po głowie.
- Borys mnie bił – jęczałam – gwałcił, torturował., prawie mnie zabił.
- Już dobrze – szeptała, pieszcząc moje włosy.
- Filip robił to samo. Sypiałam z własnym synem, rozumiesz?
- Cicho – mówiła. - Cicho, skarbeńko...
- Dziecko urodziłam... A potem wyrzuciłam, jak jakiegoś śmiecia. Nigdy o nim nawet nie pomyślałam. I wiesz co później? Zaczęłam się pieprzyć za pieniądze.
- Cii... - Szeptała do ucha, a przy tym całowała jego koniuszek.
- Z gnojami jakimiś się kurwiłam – ciągnęłam, łkając – Były ich setki. Wiesz? Raz to nawet ze dwustu naraz.
- Alinko... - Jej głos stawał się coraz bardziej opiekuńczy.
- A wiesz, że spałam z karłem? - Zaśmiałam się nerwowo – Spuściłam krasnala, a potem jego psa. Zadowalałam zwierzęta! Czy to się w ogóle mieści w głowie?
- Już dobrze... - Powtarzała się.
- Wszyscy ode mnie chcą czegoś obrzydliwego. Tak jest od samego urodzenia – postękiwałam. - Przez lata robiłam wszystko, by ukarać samą siebie. Z każdym dniem coraz surowiej. Pławiłam się w ohydzie, jakby w pokucie za inne ohydy, które przez całe życie na mnie wymuszano. A teraz sama jestem ohydą. Ale taką kompletną. Noszę w sobie chyba każdy przejaw ludzkiego syfu, ...