Dzikie bestie. Leksykon
Data: 22.01.2020,
Kategorie:
masochizm,
patologia,
kazirodztwo,
obsesja,
zboczenie,
Autor: DwieZosie
... kurew i policzkował. Pies się na nich rzucił, to go skopali dotkliwie, aż, biedny, zaczął cicho piszczeć i kulić się w kuchni. Rzucali mną między sobą, jakby nie wiedząc co dalej robić. Wreszcie Borys popchnął mnie do salonu, oparł o wersalkę... - Znów przerwała na dłużej.
Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Zgwałcił cię - stwierdziłam ponuro.
- Zgwałcili wszyscy po kolei – odpowiedziała. - Borys spuścił się po minucie, znowu walnął w policzek i powiedział, że jest dla mnie zbyt dobry. Stwierdził, że powinien był zabić, tak samo, jak mężusia. Nie trudno było się domyślić, że miał na myśli Olega... A potem, gdy już każdy z nich zrobił sobie dobrze, zakleili mi usta taśmą, związali ręce, założyli worek na głowę i wynieśli z domu. Przez wiele godzin nie miałam pojęcia co się dzieje. Wieźli mnie gdzieś jakimś większym autem. Czułam straszny ból, leżałam w niewygodnej pozycji, na blaszanej, wibrującej podłodze. Wyłam, tupałam nogami. Ciągnęło się to w nieskończoność. Wreszcie zatrzymali wóz. Ktoś podciągnął mi rękaw i wbił strzykawkę. Wstrzyknęli mi coś, po czym natychmiast odpłynęłam. A potem był już ten dom... - Justynie zebrało się na płacz, ale zdusiła go w sobie. - Wielki dom z wielką piwnicą, w której spędziłam kolejne lata.
- Justynko... - Próbowałam coś powiedzieć, ale nic z tego, co przychodziło mi do głowy nie było odpowiednie dla tej chwili.
- Pierwszą żywą osobą, jaką ujrzałam w ciągu kilkunastu godzin był wielki tłusty Niemiec. Miał przerażającą twarz. ...
... Szeroką i gładką, niemal w całości pozbawioną włosów oraz jakichkolwiek cech charakterystycznych. Do tego bez przerwy się uśmiechał. Ten uśmiech był najstraszniejszy. Nie schodził z jego mordy nawet wtedy, gdy robił ze mną straszne rzeczy. Na powitanie podciągnął kieckę i urządził sobie szybki numerek. Dosłownie dziesięć, może jedenaście mocniejszych pchnięć. Na koniec spuścił się na włosy. Dopadła mnie wtedy absurdalna myśl, że muszę je szybko wyszorować. Tak jakby w tym wszystkim te włosy były największym zmartwieniem... Jakąś godzinę później poznałam jego żonę. Z początku wydała się sympatyczna. Taka malutka, chudziutka, nawet ładna. Miała mnóstwo piegów i długie rude włosy, upięte w koński ogon. Dała mi coś do jedzenia. Kiedy jadłam, dotykała każdej części mojego ciała, również waginy. Przypominało to trochę badanie lekarskie. Mówiła do mnie po niemiecku, nie rozumiałam, ani słowa. W którymś momencie wyciągnęła nożyczki i zabrała się do obcinania moich włosów. Odepchnęłam ją, zaczęłam się ciskać. A tamta tylko prychnęła z irytacją. Odeszła w kąt, oparła się o ścianę i wskazała na mnie ręką. Był to rozkaz, a właściwie wyrok. Jej mąż wyrwał gniewnymi susami, jak pies zerwany z łańcucha. Skurwiel zlał mnie do nieprzytomności, potem ocucił, ale tylko po to, by powtórzyć lanie. I tak ze trzy razy. Po każdym przebudzeniu błagałam, żeby przestał, ale jego żona wciąż wyrokowała na moją niekorzyść. Zdawała się mówić: jeszcze, dowal jej jeszcze! Złamali mnie już na samym wstępie. ...