Szkoła uczucia
Data: 01.03.2020,
Kategorie:
miłość,
Nastolatki
Pierwszy raz
Klasycznie,
Autor: Qman
... jakieś ubranie trzeba będzie jej kupić.
- No, to najważniejsze mamy załatwione. – stwierdziłem, kiedy mężczyzna się rozłączył. Wciąż jeszcze byłem zszokowany postawą tego mężczyzny.
- Dobrze się czujesz, kochanie? Jesteś absolutnie pewna swoich decyzji? - objąłem dziewczynę.
- Absolutnie – spojrzała mi prosto w oczy. – Miałam po prostu cichą nadzieję, że ojciec chociaż trochę się zmartwi moim zniknięciem czy przeprowadzką, ale on na uwadze ma tylko pieniądze i jedzenie. Cóż, nie powinnam być zaskoczona, przecież go dobrze znam, ale to jednak mój ojciec – wtuliła się we mnie.
- Rozumiem cię, mój wykazuje przynajmniej minimalne zainteresowanie moją osobą, ale tak jak i w twoim przypadku, jest on dla mnie praktycznie obcym człowiekiem.
Siedzieliśmy tak przez chwilę w milczeniu, po czym wstałem i zacierając ręce, powiedziałem:
- Dobra! Skoro razem mamy spędzić święta, to musimy się zabrać do roboty, tylko że ja nie bardzo wiem od czego zacząć, więc zdaję się na ciebie.
Edyta podekscytowała się przygotowaniami jak mała dziewczynka. Nic dziwnego, przecież tak długo nie miała normalnych świąt, skonstatowałem w myślach ze smutkiem. Ale i ja czułem w sobie wiele zapału. W radosnych nastrojach zrobiliśmy zakupy, przy czym to głównie moja „wspólniczka” decydowała, co kupić, bo ja nie miałem na ten temat zielonego pojęcia. Od dawna nie organizowałem świąt. Przy okazji wymogłem na ukochanej kupno paru damskich rzeczy, zwłaszcza ze sfery ubrań. Dziewczyna wzbraniała ...
... się jak mogła przed wydawaniem nie swoich pieniędzy, ale byłem w tej kwestii nieustępliwy. Nie mogłem przecież pozwolić na to, by chodziła w moich ubraniach. Na pewno czułaby się wtedy niekomfortowo.
W przygotowaniu potraw okazałem się już bardziej przydatny, bo liznąłem nieco sztuki gotowania, ale to Edyta była prawdziwą szefową kuchni. Następnie zabraliśmy się do ubierania choinki, którą przyniosłem z piwnicy. Na szczęście nie wyrzuciłem ani jej ani ozdób. Kiedy drzewko było już przystrojone, stanęliśmy objęci, podziwiając przy zgaszonym świetle efekt naszej wspólnej pracy. Nie powalała rozmiarem czy jakością ozdób, ale nie miało to dla nas żadnego znaczenia. To była „nasza” choinka. W świętach nie chodzi przecież o przepych, tylko o radość i dobrą atmosferę. A tej było aż w nadmiarze. Cieszyliśmy się z każdej chwili spędzonej razem na przygotowaniach. Celebrowaliśmy każdy moment, w którym nasze oczy i ręce spotykały się ze sobą, kiedy staliśmy przytuleni czy po prostu siedzieliśmy w milczeniu albo śmialiśmy się. Czułem się, jakbyśmy byli małżeństwem z długoletnim stażem, oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. I byłem pewien, że moja ukochana ma podobne odczucia. Rozumieliśmy się praktycznie bez słów i w większości spraw byliśmy zgodni. A to miał być dopiero początek naszego wspólnego życia...
Opisywanie, jak minął nam koniec tego dnia i początek następnego nie wniosłoby nic do tej opowieści, także pominę ten okres. Rozpocznę od bezpośrednich przygotowań przed wieczerzą ...