Szkoła uczucia
Data: 01.03.2020,
Kategorie:
miłość,
Nastolatki
Pierwszy raz
Klasycznie,
Autor: Qman
... wigilijną, koło godziny dziewiętnastej. Dobrze, że udało nam się wyrobić i na tę porę. Stół był nakryty, opłatek naszykowany, choinka zapalona, a my dokonywaliśmy ostatnich poprawek odnośnie dań. Dziewczyna była ubrana w damskie jeansy i czerwony sweter, które kupiliśmy w centrum handlowym. Choć ubiór nie był wyszukany, to wyglądała skromnie i przepięknie. Ja „wystroiłem się” podobnie, przy czym zamiast swetra założyłem elegancką, czarną koszulę. Bardzo lubiłem ten kolor. Kiedy uznaliśmy, że już wszystko gotowe i można zaczynać, wzięliśmy po opłatku do ręki i stanęliśmy naprzeciwko siebie.
- Już tak dawno nie składałem nikomu życzeń przy stole wigilijnym – uśmiechnąłem się do Edyty. - Życzę ci, żeby w ciągu następnego roku na twojej twarzy jak najczęściej pojawiał się ten cudowny uśmiech, którym mnie obdarowywałaś przez ostatnie dwa dni. Chciałbym, byś była po prostu szczęśliwa. Już zbyt wiele złego doznałaś w życiu. I tradycyjnie życzę ci też, by spełniło się przynajmniej jedno twoje marzenie – ułamałem kawałek opłatka Edyty.
- A ja ci życzę, byś zawsze był taki, jaki jesteś, okazujący współczucie, gotowy do pomocy i przede wszystkim mający dobre, szczere serce. Takiego cię pokochałam i takiego cię szanuję. No i oczywiście niech ci się spełnią twoje największe marzenia – jej życzenia były krótkie, ale chwyciły mnie za serce.
- To niemożliwe, bo już się niedawno spełniły – uśmiechnąłem się znacząco.
- Moje też – odparła, odwzajemniając gest.
Przytuliłem czule ...
... dziewczynę, a następnie usiedliśmy do stołu. Edyta wykonała w kuchni kawał dobrej roboty. Wszystko było naprawdę pyszne, zwłaszcza moje ulubione potrawy wigilijne, czyli smażony karp oraz śledzie. Jak mi wcześniej zdradziła, jej ojciec w Wigilię lubił sobie pofolgować i dobrze zjeść, stąd świetnie znała odpowiednie przepisy.
- Chylę czoła przed mistrzynią kuchni – powiedziałem, gdy skończyliśmy jeść.
- Pochlebstwa nie uchronią cię od zmywania – odparła, wyraźnie ucieszona z komplementu.
- Warto było. Gdzie idziesz? – zapytałem, gdy wstała od stołu.
- To niespodzianka. Ty zostajesz tutaj – nakazała.
- Ok.
Po chwili wróciła, trzymając coś za plecami.
- Wiem, że to w żaden sposób nie wynagradza tego, co dla mnie zrobiłeś, ale starałam się dać ci coś od serca, coś, co na długo zapamiętasz i zawsze będzie ci się kojarzyło ze mną. Trochę krótko się znamy i prezent nie jest wyszukany, ale... – powiedziała, wręczając mi świąteczne opakowanie.
- Kochanie – przytuliłem dziewczynę - największym prezentem, jaki mogłem sobie wymarzyć na święta, jesteś ty. Mam nadzieję, że się nie obrazisz jak powiem, że twój podarunek ciebie samej nie ma szans przebić. Ale zobaczmy, co to jest – uchyliłem torebkę. W środku była... zakładka do książek z materiału z wygrawerowanym napisem: „Edith”.
- Wiem, że uwielbiasz czytać, więc chciałam ci dać coś, z czego będziesz nieprzymuszenie korzystał. Nie miałam też zbyt dużych funduszów, ale mam nadzieję, że trafiłam – spojrzała na ...