Zatajone historie – Księżniczka na wsi
Data: 18.03.2020,
Kategorie:
Nastolatki
wakacje,
wieś,
Autor: CichyPisarz
... dość. Dzień w dzień „uczył Magdę jeździć traktorem”, “wędkować”, “oprowadzał po okolic”. No coś rodzicom musiała mówić. Apetyt nastolatki na „wiedzę i umiejętności” był wręcz nienasycony, jego malał. Robert był pewny, że po kilku dniach intensywność spotkań zmniejszy się w sposób naturalny. Dziewczyna się nacieszy (znaczy on, bo znając życie, liczył, że jej się to i tak znudzi) i przygoda się zakończy, ale było inaczej. Nie on nalegał, a ona, a jemu trudno było odmówić.
On już nacieszył się ciałem dziewczyny. W sumie już pierwszego dnia, kiedy uprawiali seks, mógł robić z nią wszystko, na co miał ochotę. Przez kolejne dni po prostu odważniej korzystał z otwartości partnerki, ale też szybko zaczęło go to nudzić, bo okazywało się to przychodzić bez wysiłku – ot tak. Chciał – miał. Do znudzenia posuwał ją w najdziwniejszych pozycjach. Nie dlatego, że były przyjemne i wygodne, ale tylko dlatego, że ze swoją Maryśką nie było na to szans, a że trochę filmów obejrzał to… chciał się pobawić i poczuć jak ogier. Z Magdą mógł – bez oceniania, ciśnienia, bez konsekwencji. Również gibka małolata potrafiła z ciałem robić cuda i przede wszystkim zawsze miała na to ochotę, co dawało mu ogromnego kopa. No to nawet znudzony i bez energii, korzystał z zaistniałych możliwości jakby na zapas. Za tydzień, ta wyjątkowa letniczka, miała zniknąć z jego życia, a wraz z nią zakończy się szalona przygoda. Dreszczyk emocji też pojawiał się już co raz rzadziej, zamieniając ich schadzki w ...
... najnormalniejsze orgietki, co skłaniało go ku zakończeniu letniego romansu. Po prostu mu się przejadło.
- Pojedziemy dzisiaj? – zapytała grzecznie, kiedy natknęła się niby przypadkiem na gospodarza przy jednym z magazynów.
- Nie, dziś nie dam rady – oznajmił błyskawicznie, dla ostrożności rozglądając się dookoła, jak zaniepokojony czymś zwiadowca. Po wczorajszym szaleństwie seksu miał już dość chyba na rok.
- Szkoda. “Pojeździłabym” – zamarudziła, a akcentując ostatnie słowo, dała mu coś do zrozumienia. Znowu spojrzała jak szczeniak – uroczo, ale też psotnie.
- Naprawdę? – zrobił wielkie zdziwione oczy. – Nie, nie dzisiaj. Roboty mam… sporo – wymawiał się, unikając jak zawsze pogodnych oczu Magdy. – Nie wiem, może… później – próbował ją zbyć, dając cień nadziej, ale tylko po to, by teraz nie nalegała.
Kiedy zaszli za ścianę budynku i zrobiło się w miarę bezpiecznie, obciął idącą przed nim dziewczynę od góry do dołu i aż sam się zdziwił, że widząc tak zgrabne ciałko i połyskującą skórę nóg, nie miał cienia ochoty na seks. Był do cna zaspokojony. Każdy by był – przekonywał sam siebie, jakby mając równocześnie do siebie pretensje, że mu się nie chce posiąść Magdy.
Kiedy idąc w stronę drogi prowadzącej do domków i zmysłowo i uwodzicielsko kręciła tyłeczkiem (wcale nie teatralnie, nie przesadnie, a naturalnie ponętnie), trochę żałował, że ją odprawił z kwitkiem. Przecież mogłaby mu obciągnąć, a później dałby jej na sobie poskakać i… już. Odganiał te myśli, szukając sobie ...