Zatajone historie – Księżniczka na wsi
Data: 18.03.2020,
Kategorie:
Nastolatki
wakacje,
wieś,
Autor: CichyPisarz
... upał, nie jedzenie człowiekowi w głowie, a… odpoczynek. W taki upał drzemka dobra – tłumaczy głośno.
Robert wiedział, dlaczego Heniek prawie krzyczy.
- No, bo już myślałem, że polecę wam po premii. Nie wam, a Marianowi – zaznaczył, poprawiając się.
- Marian jeszcze pewnie drzemie, zaraz go obudzę – uspokajał zdenerwowany pracownik. – Szefie – zagadnął – a ta przyczepa, co… mamy ją brać jutro… czasem nie jest… uszkodzona? – rzucił zastępczy temat.
- A dlaczego? Co jest nie tak? – zdziwił się Robert i dopiero po chwili zrozumiał, że Heniek odciąga go od części magazynu, w której wcześniej zabawiali się z młodą wczasowiczką. Wciąż nie potrafił uwierzyć, że Magda… z nimi… – Chodź, pokaż, co jest nie tak – wycofał się i wyszedł z pomieszczenia na popołudniową spiekotę.
Dokonując oględzin “uszkodzonej nieuszkodzonej” przyczepy, widział, jak, spomiędzy drzew, na drogę do domków letniskowych wyszła Magda. Musiała wyjść tylnymi drzwiami, co było oczywiste i zrozumiałe. “Co ty robisz, dziewczyno? Co ty robisz?” – pomyślał i szczerze współczuł.
EPILOG
Robert nie musiał snuć żadnej teorii. Może na początku miał mętlik w głowie, ale w zasadzie zanim samochód mieszczuchów na odjezdne minął bramę, on już wszystko wiedział.
Długo zastanawiał się nad celowością słów mamy Magdy, która przy kurtuazyjnym pożegnaniu, zachwalała miejsce jak najlepszy europejski kurort. Jak to ujęła: “To jest cudowny sielski zakątek, a właściciele z pewnością szanują prywatność gości i są ...
... dyskretni” – podkreśliła to wielokrotnie, jakby przyjechała tu ostro imprezować i miała się czego wstydzić. Tego właśnie nie rozumiał, bo prawie tu z mężem nie przebywali, tylko zwiedzali okolicę i zjeżdżali do domku na noc.
Drugim zaskoczeniem było wręcz nachalne pragnienie podarowania właścicielom datku na: “Rozwój, remont, czy co tam będzie potrzebne. Będziecie wiedzieć, co z tym zrobić” – chłodno stwierdziła dama, jakby niebagatelna suma, równa opłacie za cały pobyt, była drobiazgiem. Wciąż jednak zwracała uwagę, że wszystko, co tu się wydarzyło, oni zostawiają już za sobą, choć piękna okolicy nie zapomną nigdy.
Robert myślał, że to była fanaberia nadzianych mieszczuchów. W zasadzie pobyt tutaj, kosztował ich, jak dla takich klientów, śmieszne pieniądze, więc czym będą się chwalić znajomym? A pewnie tym, że stali się mecenasami, że szukali jakiejś idei w umartwianiu i powrocie do pierwotnej człowieczej natury, bo przyszłość wyznacza takie trendy. Tak interpretował zachcianki i komentarze pani Hanny.
Profesorek milczał. Siedział za kierownicą i nerwowo bębnił w nią palcami.
- Magdaleno, podziękuj państwu za pobyt – przywołała spokojnym ruchem dłoni stojącą tuż za nią córkę, kiedy Hanna postanowiła już kończyć pożegnanie. – A panu gospodarzowi za… atrakcje – dodała z dziwnym akcentem Hanna. Jej uśmiech wydawał się być tak pogodny, a wyraz twarzy życzliwy, że pomimo przeszywającej Roberta fali dziwnych obaw, szybko upewnił się, że nie było w tym podtekstu, ironii, ...