1. Zatajone historie – Księżniczka na wsi


    Data: 18.03.2020, Kategorie: Nastolatki wakacje, wieś, Autor: CichyPisarz

    ... propozycji myślał nieustannie.
    
    Ależ miał pietra, kiedy wieczorem pod jego dom zajechał opel letników, a z tylnego siedzenia pasażera nieśmiało pomachała mu Magda. Nie uśmiechała się, po prostu pomachała, jak znajomemu, bo tak wypadało.
    
    Najpierw wysiadła mama nastolatki, po chwili kierujący samochodem tata. Szli w jego kierunku, mając zagadkowe i nieprzeniknione twarze.
    
    Robert właśnie wracał do domu na kolację. Latem praca, w jego przypadku, trwała nie raz po dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dziś akurat skończył o dość przyzwoitej porze, choć o przyzwoitej nie zaczął, bo wstał po czwartej rano. I po niespodziewanych atrakcjach dnia, po których musiał jeszcze sporo popracować, wracał z myślą o posiłku, ratującym życie prysznicu i zimnym piwie na werandzie, kiedy na tle niebieskiego nieba oczekiwanego spokoju, pojawiły się ciemne chmury niepokoju.
    
    - Możemy kupić u państwa trochę jajek? Ponoć te gospodarskie są najlepsze – uśmiechnęła się elegancka kobieta w ciuchach pasujących bardziej na wyjście do teatru, niż na pobyt na wsi. – Ponoć macie też kozi ser własnej produkcji? Spróbowalibyśmy waszych wyrobów. Być w takim miejscu i nie skorzystać, byłoby grzechem – oznajmiła pogodnie.
    
    - Tak. Zawołam żonę i… – Robert wymusił uśmiech, nadal wietrząc w zachowaniu wczasowiczów podstęp. Pewnie zraz mu wszystko wygarną przy… żonie – obawiał się i denerwował. Po co wołałem Maryśkę!? – złościł się teraz na siebie.
    
    - Ja tam bym jeszcze na słodko coś kupił. Może ciasta ...
    ... gospodyni piecze? – zagadnął mężczyzna w okularach, który każdemu skojarzyłby się z akademickim wykładowcą rodem z Oxfordu. Mówił z dziwną manierą. Też jakby patrzył na wszystkich z góry, ale tylko z grzeczności im tego nie okazując. – Tęsknię za takim z prawdziwego wiejskiego pieca. Jak dawniej u babci – rozmarzył się.
    
    - Żona piecze, ale tylko na potrzeby domowe – zaznaczył gospodarz. – W piekarniku. Normalnym. Ze sklepu. Raczej nie… sprzedajemy – dodał. Nie rozumiał, dlaczego tacy ludzie myślą, że na wsi postęp techniczny miałby się zatrzymać jakieś pięćdziesiąt lat temu.
    
    Magda wysiadła z samochodu i stanęła przy drzwiach, jakby tylko statystując rozmowie. Miała na sobie zwykły
    
    , luźne jeansowe spodenki do połowy długości ud i swoje duże okulary. Stała tak niby zwykła, a i tak, dla Roberta, wyglądała jak milion dolarów. On i tak widział ją teraz nagą, jak wtedy. Zrobiło mu się w brzuchu i niżej ciepło.
    
    - I chcieliśmy podziękować za… wycieczkę córki – jakby kontynuowała mama Magdy – Hanna, kiedy trzasnęły drzwi samochodu i zobaczyła stojącą nieopodal córkę. – Mam tylko nadzieję, że się nie… wprosiła? – zapytała retorycznie z grzeczności, jakby taka atrakcja była w harmonogramie pobytu.
    
    Roberta przeszyła gorąca fala nerwów i niepokoju.
    
    - Nie… ma za co – machnął głupkowato ręką. – Nie – odpowiedział na zadane pytanie. – Sam zaproponowałem – wyjaśnił. – Dla gości to spora atrakcja. Już wielu letników tak przewoziłem… – bagatelizował sprawę. – A robotę i tak ...
«12...8910...29»