Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... rozmawiając, doszliśmy do domu. To był bardzo ciekawy, ekscytujący dzień. I chyba zyskaliśmy nową, niezwykłą i przepiękną przyjaciółkę.
Następnego dnia, kiedy przyszedłem do domu Milenki, Hana już tam była. Kiedy wszedłem do salonu, zobaczyłem, że obie siedzą przy stole, na którym porozkładane były książki, a Milenka pisze coś szybko na lap-topie. Hana była w jasnych spodniach i „japońskiej” batystowej koszulce w kolorowe motywy kwiatowe. Miała piękny profil. Była zamyślona. Lekko rozchylone, błyszczące usta. Po prostu orientalna bogini. Obok niej – moja przepiękna Milenka w mojej za dużej koszuli w kratę, rozpięta „prawie do pępka” tak, że niemal było widać jej piękne piersi.
Pierwsza zobaczyła mnie Hana – rozpromieniła się, zerwała się z fotela, podbiegła, spontanicznie pocałowała w policzek, potem jakby zawstydziła się, ale wzięła za rękę i poprowadziła do Milenki. Bardzo się ucieszyła na mój widok. Nie spodziewałem się aż takiej radosnej reakcji z jej strony. Uśmiechnąłem się do niej, pocałowałem Milenkę w policzek (zaglądając przy tym oczywiście w dekolt – te piersi, krągłe i sprężyste... kocham jej ciało) i siadłem obok nich.
- Marcin, wiesz – Hana mówiła spokojnym głosem, ale była podekscytowana - Milenka powiedziała mi, że pisze pracę wakacyjną z literatury japońskiej z Genji Monogatari. To pierwsza japońska powieść z XI wieku napisana przez Murasaki Shikibu o Księciu... Księciu... Hikaru... No, Milenka, jak to będzie po polsku?
- „Opowieść o księciu ...
... Promienistym” – roześmiała się Milena – Jak się zorientowałam, Hana jest mocna w literaturze, bardzo dużo czyta, a tą powieść omawiali w szkole i to, co mi powiedziała, jest fantastyczne! – rzuca zupełnie inne światło na interpretację, niż to jest opisywane przez naszych badaczy literatury. Mam tu, dzięki niej, informację wprost z Japonii, z najlepszego źródła! Moja praca, dzięki pomocy Hany, będzie prawdziwym hitem!
- Hai! – wykrzyknęły jedocześnie obie dziewczyny, zrobiły „żółwika” i roześmiały się.
- Dobrze, że jesteś, Marcin. Zrobisz nam herbaty i przyniesiesz ciasteczka ryżowe? – spytała Milenka.
Hana spojrzała przerażona na Milenkę.
- Ale jak to Marcin? On przecież jest... nie powinien! Ja to zrobię! – powiedziała Hana, wstając z krzesła.
- Spokojnie, jesteś w Polsce, kochana. Może tam u was nie wypada, żeby chłopak usługiwał dziewczynom, ale tutaj jest to jak najbardziej okey, poza tym Marcin robi mniamniuśną herbatkę, prawda?
- Pewnie – powiedziałem rozbawiony – a i jeszcze ci Hana powiem, że uwielbiam zmywać i sprzątać, tylko nie lubię myć okien...
- Jak to się mówi?... „Co kraj, to obyczaj” - Hana uśmiechnęła się. – Milenko, masz prawdziwy skarb w osobie Marcina.
- Dużo rzeczy robi fantastycznie... – powiedziała Milenka ruszając przy tym nogami i takim tonem, że zabrzmiało to co najmniej dwuznacznie. Obie dziewczyny zaczęły chichotać, a ja z dezaprobatą pokręciłem głową. Milenka zrobiła smutną minkę, zmarszczyła czoło, potem pokazała mi język i ...