Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... na treningu, kiedy na trybunie zobaczyli dwie takie dziewczyny. Po prostu piękności, jakich długo szukać. Przecudna Polka i nieprawdopodobnie piękna Azjatka. Słowem: wymiękli. Milenkę znali i wiedzieli, że to moja dziewczyna i zero gadania o niej przy mnie. Że nie dla psa kiełbasa. Ale w szatni zaczęli tłoczyć się koło mnie, pytając, kto to jest ta przepiękna dziewczyna ze skośnymi oczami obok Milenki, jak do niej zagadać, skąd ją wziąłem, gdzie mieszka, czy dam jej telefon itp. Nie mogłem się opędzić. Szczególnie namolny był Adrian, mój najlepszy kumpel z sekcji – po prostu stracił dla Hany głowę! A już moja próżność została w pełni zaspokojona, kiedy po przebraniu się w szatni wyszedłem z dojo z oboma pod ręce – jedna z jednej strony, druga z drugiej, obie szczebiotały do mnie, przytulały się do moich ramion. I żadna z nich nawet nie spojrzała na żadnego z moich kolegów, tylko mnie patrzyły głęboko w oczy. Zmówiły się, bestie! Niemal słyszałem, jak chłopakom z sekcji szczęki opadają na chodnik, a ślina kapie na ulicę. Odwróciłem się tylko i powiedziałem do nich: „ech, znów będę miał ciężką noc...” a dziewczyny zaczęły chichotać. Chłopaki mieli mokre spodnie i kocie mordy!
Ponieważ rodzice Milenki wyjechali i była w domu sama, często ją zabierałem na obiad do moich rodziców. Moja mama ją uwielbiała, kochała ją jak własną córkę – Milenka zastąpiła jej nieżyjącą Asię. Cieszyła się, że taka dobra dziewczyna będzie jej ukochaną synową – czasem wydawało mi się, że moi ...
... rodzice bardziej kochają Milenkę, niż mnie. Mama lubiła z nią chodzić na zakupy, miały wspólny język. Zawsze w ich oczach Milenka miała rację.
Przyszło mi do głowy, że zabiorę również Hanę do mnie na obiad. Niech spróbuje prawdziwej, polskiej kuchni, którą kiedyś chwaliła jej nieżyjąca mama. Powiedziałem mojej mamie, że w niedzielę Milenka przyprowadzi do nas na obiad koleżankę, która jest z Japonii.
Tak też się stało. Przyszliśmy we trójkę. Moi rodzice byli bardzo zaskoczeni na widok Hany – chyba wyobrażali sobie jakąś skośnooką dziwną istotę, małą i brzydką, nieznającą polskiego. A przyszła niespotykanie piękna kobieta, wyglądająca jak modelka z żurnalu mody, jak gwiazda z Hollywood, mówiąca płynnie po polsku tak jak oni, jakby całe życie spędziła w Polsce, mająca tylko inny odcień skóry, olśniewający uśmiech i niezwykłe, urokliwe oczy. Mama przygotowała pierogi z jagodami i inne specjały. Hana była tak zakłopotana, że przywitała się z moją mamą po japońsku – ukłonem i tradycyjnym „ojamashimasu” (przepraszam, że przeszkadzam). Mama nie wiedziała, co ma zrobić, ale Hana zaraz zorientowała się, i już potem cały czas mówiła po polsku. Była pierwszy raz w „zwykłym, rodzinnym polskim domu”, więc wszystko ją ciekawiło. Była bardzo grzeczna, zachowywała się z japońską powściągliwością. Miała wpojony szacunek dla starszych i niespotykaną kulturę osobistą. Mama natychmiast zaczęła mówić do niej „Hania”. Chyba cieszyło to Hanę, bo przypominało jej lata, kiedy jej mama żyła. Mogłem ...