Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... ręce z kopertami i powiedziała:
- W imieniu mojego taty, pana Eizo Sano chciałam pokornie zaprosić Was, Marcin-san i Milenka-san, na ceremonię herbacianą do domu mojego taty na jutro, na godzinę 17.00. Tata przyśle po Was samochód pod dom i będzie dla nas zaszczytem, jeśli wyrazicie zgodę i zaszczycicie nas swoją obecnością. Oczywiście potem będziemy zobowiązani, jeśli będziemy Was mogli odwieźć z powrotem.
Zaległa cisza.
- Hana, Ty tak poważnie? – spytała zdumiona Milenka.
Hana, cały czas w ukłonie i ze spuszczonymi oczami odpowiedziała:
- Tak. Poważnie. To oficjalne zaproszenie od mojego taty. Przekazuję je Wam.
Patrzyłem, jak Milenka zmienia się na twarzy. Zrobiła się biała jak kreda. Wzięła od Hany zaproszenia. Podała mi jedno z nich. Było pięknie wydrukowane, na ryżowym, grubym papierze złotym kolorem – rząd japońskich znaków i każde odręcznie podpisane przez pana Eizo. Dzieło sztuki. Tylko czemu Milenka się tak denerwuje?
Zaległa cisza. Hana patrzyła na Milenkę z uwagą nie wiedząc, co się dzieje. Milenka tymczasem z kredowego koloru nabrała na twarzy purpury i wyjąkała, i to po japońsku:
- Jesteśmy... niezmiernie zobowiązani... taki zaszczyt... oczywiście z radością... przyjmujemy... – i zaraz potem po polsku pełnym głosem:
- Hana! Koniec części oficjalnej? Dziewczyno! Co my zrobimy! Mati! Zdajesz sobie sprawę, co to jest ceremonia herbaciana? CEREMONIA HERBACIANA?!? Każdy ruch, każda czynność jest uregulowana ceremoniałem! Na taką ceremonię ...
... niektórzy przygotowują się miesiącami. Jutro? Jutro? Boże Wszechmogący! Wejdziemy między Japończyków, popełnimy same gafy, będą nas postrzegać jak jaskiniowców, barbarzyńców! Litości!!!! Co robić? Gaijini... słonie w składzie porcelany... Mati, leć do regału, szukaj natychmiast książki Okakury Kakuzo „Księga herbaty”. I przynieś długopis i kartki. Hana, siadaj tu koło mnie, będziesz mi krok po kroku opowiadać każdy szczegół, bo na pewno nie raz uczestniczyłaś w czymś takim, spiszemy to i będziemy się z Mattim uczyć... – nigdy jeszcze Milenki nie widziałem w takim stanie. Gadała, jak najęta. Była na twarzy na przemian zielona i granatowa, naprawdę przerażona. Teraz zrozumiałem. Znała wagę takiej ceremonii. Uświadomiła sobie, że ma ona być w domu attaché handlowego Japonii! Rodowitego Japończyka i dyplomaty! To nie zabawa. To prawdziwa ceremonia, od setek lat objęta ścisłymi regułami każdego zachowania...
Hana stała i nic już nie rozumiała. Słuchała uważnie Mileny i w pewnym momencie zrozumiała, i powiedziała ni w pięć, ni w dziewięć:
- Strach ma ładne oczy!
Znów zaległa cisza. Oboje z Milenką zastygliśmy w bezruchu i równocześnie powiedzieliśmy zdziwieni:
- CO???
Hana zmieszała się.
- No takie przysłowie... polskie...
- Strach ma WIELKIE oczy – załapałem.
- No może... – powiedziała Hana – nieraz jeszcze mylę... no co, jestem z Japonii... trudno mi nieraz z polskim...
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała już spokojnie Milenka.
- Chcę przez to ...