1. Pięć jenów.


    Data: 08.06.2019, Autor: Marcin123

    ... powiedzieć, że: po pierwsze – ta ceremonia jest tylko dla nas – Wy, ja i tata i nikt inny. Żadnych innych Japończyków. Prywatna ceremonia dla Milenki i Marcina. Więc spokojnie. Po drugie: tata przecież wie, że nie jesteście Japończykami, i że nie znacie ceremonii. Dlatego ja Wam będę mówić krok po kroku, co i jak w trakcie, tłumaczyć na bieżąco, i nie ma mowy o żadnych gafach. Pomagałam tacie w takich ceremoniach setki razy. Mój tata wygląda poważnie, ale to bardzo miły człowiek, mądry, rozumie i naprawdę nie ma się o co martwić. Poprosiłam go o taką ceremonię dla Milenki, bo wiem, że chciała uczestniczyć. I zgodził się. Tata robi to tylko dla Was, by Wam pokazać coś z naszej kultury. Tata jest Mistrzem Herbaty i nie raz robił takie ceremonie dla nieobeznanych obcokrajowców. To będzie nieoficjalne, bez żadnego „nadęcia”. Bardziej... jak to się mówi... prezentacja. Ja zadbam o każdy krok, to ma być dla Was przyjemność i rozrywka, a nie stres. Milenko – W OGÓLE NIE TRZEBA SIĘ PRZYGOTOWYWAĆ! Zaufaj mi!
    
    - Ufff... – odetchnęła Milena. – To powiedz chociaż, jak się ubrać.
    
    - To nieistotne. Do ceremonii ubierzemy się u nas w domu. Ja Was ubiorę. Okey?
    
    - Okey... – powiedziała Milenka, patrząc spod oka na Hanę. A potem razem się roześmiały i przytuliły.
    
    - Będzie super! – powiedziała Hana – mój tata to spoko gość, jak to mówicie!
    
    - Oj Hana, Hana, tak Ciebie lubimy, a Ty tak nas stresujesz...
    
    - Nie chciałam Was stresować... Chciałam Wam zrobić przyjemność... ...
    ... zwłaszcza Tobie, kochana Milenko. Przecież chciałaś uczestniczyć w ceremonii herbacianej. Więc to prezent ode mnie.
    
    Następnego dnia, popołudnie spędzaliśmy wspólnie z Milenką w domu. Hany rano nie było, a Milenka była jednak niespokojna z powodu czekającej nas wizyty. Słuchaliśmy muzyki. Kilka minut przed godziną 17.00, pod domek rodziców Milenki podjechał wielki, czarny Mercedes z oznaczeniami korpusu dyplomatycznego. Myśleliśmy, że przejedzie po nas też Hana, ale w samochodzie był tylko japoński kierowca, ubrany w elegancki, czarny garnitur. A my w jeansach... Kiedy wyszliśmy przed dom, szybko wysiadł z samochodu, z powagą i szacunkiem głęboko ukłonił się i powiedział po polsku, z obcym akcentem:
    
    - Witam i zapraszam w imieniu pana Sano Eizo – po czym otworzył nam drzwi od samochodu, pomógł zająć miejsca w luksusowej limuzynie. Włączył cichą, spokojną muzykę i ruszyliśmy.
    
    Pojechaliśmy w stronę eleganckiej dzielnicy willowej, gdzie jak nam Hana powiedziała, jej tata wynajmował willę i tam oboje mieszkali. Wkrótce stanęliśmy przed bramą, która automatycznie się otworzyła. Wjechaliśmy do zadbanego ogrodu, w którym stała obszerna, elegancka willa. Zajechaliśmy na podjazd i w tym momencie na schodach ukazał się niewysoki, ale przystojny Japończyk. Był w średnim wieku, lekko szpakowaty, ubrany w ciemny garnitur, krawat. Miał poważną, ale sympatyczną, budzącą zaufanie twarz.
    
    - A my wyglądamy jak hippisi z lat 60-tych – powiedziała pod nosem Milenka. – Ech, Hana mogła nas ...
«12...212223...57»