Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... zaległa cisza, wyszedł z herbaciarni.
- Mamy część oficjalną za sobą – uśmiechnęła się Hana – teraz tata przygotuje dla każdego z Was indywidualną miskę herbaty, i wtedy możemy swobodnie rozmawiać na każdy temat.
Zaraz też wrócił, przynosząc słodycze higashi i podał nam poduszki, by było nam wygodnie siedzieć. Powiedział po polsku „fajnie!”, co bardzo rozluźniło atmosferę. Milenka miała dużo pytań i pan Sano odpowiadał jej trochę po japońsku, trochę po angielsku. Rozmawialiśmy na różne tematy, a po wypiciu herbaty pan Sano znów oczyścił naczynia, przygotowując się do ich odstawienia. Hana jeszcze raz podawała nam każdy z przyborów i opowiadała o nich. Są traktowane z niezwykłą starannością i szacunkiem. Kiedy je obejrzeliśmy, pan Sano zebrał naczynia i wyszedł; my także wyszliśmy przed herbaciarnię.
Widziałem po rumieńcach na twarzy Milenki, że było to dla niej olbrzymie przeżycie. Uczestniczyła w ceremonii, którą prowadził dyplomata japoński. I to specjalnie dla niej! Miała na sobie kimono. Piła herbatę z bezcennej czarki. Na co dzień się to nie zdarza. Jako studentka japonistyki marzyła o tym, by kiedyś uczestniczyć w takiej ceremonii. Dzisiaj się to stało.
- I co, Milenka, było spoko? – Hana uśmiechnęła się i wzięła Milenkę za rękę. Milena położyła jej głowę na ramieniu i powiedziała cichutko „- dziękuję”.
- To teraz idziemy do domu, przebierzemy się w codzienną odzież i zapraszam na kolację – powiedziała Hana.
Weszliśmy do domu. Poszedłem do gabinetu ...
... pana Sano i przebrałem się. Hakamę i kimono, po starannym złożeniu, zostawiłem tam, skąd je wziąłem. Rzuciłem raz jeszcze spojrzenie na miecz. Wyszedłem do hallu. Dziewczyny przebrały się i zeszły z góry. Niosły w rękach dokładnie złożone, przepiękne kimona, które miały na sobie w czasie ceremonii.
- A to kimono zatrzymaj w prezencie – powiedziała Hana.
- No co Ty? – zmieszała się zaskoczona Milena – przecież ono jest warte fortunę... Nie mogę przyjąć, w żadnym wypadku...
- Przestań! Nie wygłupiaj się, bierz i nie gadaj! – twardo powiedziała Hana – spłacam drobny odsetek giri za naszą przyjaźń. To ona jest bezcenna. Jestem Wam taka wdzięczna, że Was mam. Ani słowa więcej! Tu, buziaczek – wskazała na swój policzek.
Zamknęła usta Milence. Milenka zmieszana cmoknęła Hanę i przytuliła kimono z radością do piersi. Była oszołomiona niespodziewanym, kapitalnym prezentem. Pan Sano, który właśnie przyszedł i także się przebrał - w białą koszulę, już bez krawata i marynarki - uśmiechnął się i kiwnął z aprobatą głową swojej córce.
Hana wymieniła kilka zdań z tatą i powiedziała do nas:
- Możemy się odświeżyć, tam są łazienki – wskazała – i za kilka minut zapraszamy na kolację do salonu.
Salon był równie ładny, jak te pomieszczenia, które oglądałem. Stół był nakryty. Wkrótce usiedliśmy, a miejsca pokazała nam Hana. Do stołu podawały nam dwie miłe japonki, które instruowała Hana, która pełniła obowiązku gospodyni (w Japonii domem zarządza pani domu).
Pan Sano poprosił ...